Niamey – rozgardziasz jak w domu. 30.09-1.10.2011

Proszę Państwa za chwilę lądujemy w Niamey, jest godzina 2:50, temperatura na zewnątrz to 30 stopni Celsjusza.
Wychodzimy z dusznego samolotu i … nie czujemy żadnej różnicy, a to przecież środek nocy!
Szybka odprawa, kilka kontroli i już stajemy się celem wszystkich cinkciarzy z okolicy. Przyświeca nam jeden cel – nie dać się orżnąć od samego początku – ale mimo wielu targów chyba nie do końca nam to wychodzi. Zaliczamy drzemkę na lotnisku, a potem czymś co kiedyś było samochodem jedziemy do centrum. Zostawiamy bagaże w czymś co tutaj nazywają hotelem i idziemy na podbój czegoś co nazywają miastem. Mówi się, ze Ulan Bator to najbrzydsza stolica świata, ale ktoś kto tak twierdzi chyba nigdy nie był w Niamey.
Jest 8 rano i już robi się gorąco; na targu czyli właściwie w całym mieście toczy się żywe życie. Klaksony ryczą; jeden pan przed bankiem podpiera się na „kałachu”; inny czyści zęby drewienkiem, a jeszcze inny maczetą tnie mięso na szaszłyki. Mija pół godziny i czujemy się w tym rozgardiaszu jak w domu.
Spotykamy się ze znajomym koleżanki Michała – Adouma, który bardzo nam pomaga w ogarnianiu rzeczywistości po francusku. Zbyszek znalazł sobie stragan którym zaczyna zarządzać i smaży nam na patelni omlety, a w tym samym czasie słonko smaży nas. Termometr w cieniu pokazuje przyjemne 40 stopni. Szkoda, że na pustyni cienia się nie uświadczy. Po orzeźwiającej kawie schodzimy nad Niger – trzecią rzekę afryki; obserwujemy jak panie robią pranie; chłopaki się kąpią, choć przejrzystość wody w żadnym stopniu do tego nie zachęca; kawałek dalej naga dziewoja zaprasza nas na sesje foto, a po drugiej stronie rzeki trwa przeładunek lodzi. Adouma tłumaczy nam kolorystykę nigerskiej flagi; a wiec pomarańcz – symbol pustyni na północy; czerwone kolo – symbol słońca i zielony; czyli żyzne tereny na południu kraju. Adouma wpisuje się również do naszej książeczki – pałeczki; ale jest to wpis nie byle jaki; bo w języku pustyni – języku tuaregow czyli tzw. Tamaszku.

Aman iman – woda jest życiem.

Mamy kupione bilety na autobus i skoro świt ruszamy w długą podróż do Diffy; zaliczając nocleg w Zinder. A z Diffy to już żabi skok do Nguigmi gdzie zaczyna się prawdziwa pustynia…

Kuba Wolski

13 komentarzy to “Niamey – rozgardziasz jak w domu. 30.09-1.10.2011

  1. adoum pisze:

    hello my friends nice to meet you in niger nice pictures bye

  2. Marta pisze:

    Koleżanka Michała tylko sprostuje, nie języku tuaregów Tamaszku, tylko: języku Tuaregów- tamachaq. 😉
    pozdrawiam

  3. szuwar pisze:

    Jakiej tu mozna zyczyc WYTRWALOSCI,jak sa setnie pocieci przez komary a w dodatku jeden jest z goraczka,ehh…co my mozemy dla Nich zrobic…moze wiecej podtrzymywac na duchu….a realia sa tylko realiami,ehh

  4. "Sławek"- Bogusław Kuczyński pisze:

    Życzę wytrwałości i pogody ducha…

  5. Pawel pisze:

    No to poszly konie(wielblady?) po betonie(piachu?)!!!!

  6. Norbi pisze:

    Śledzę na bieżąco i trzymam kciuki!

  7. AgaGru pisze:

    Aman iman – piękne!!! Jestescie u siebie Chłopaki! do boju!!!

  8. AgaGru pisze:

    Aman iman…piękne!!! Jestescie u siebie chłopaki!do boju!!

  9. kaspi pisze:

    yalla!

  10. krzysiek m. pisze:

    trzymam mocne kciuki:) Śledzimy Was z żoną i gorąco.. o nie nie! zimno!!!kibicujemy:) Michaaaał, pamiętaj o naszym postanowieniu..:)

  11. szuwar pisze:

    czytamy, śledzimy i czekamy na kolejne relacje, pozdrawiamy i życzymy cienia

  12. Włodzimierz pisze:

    Wiem,że sobie poradzicie.A w kraju mamy wreszcie książkę „Polska Kazimierza Nowaka” Jacka Y.Łuczaka (współpraca Teresa Szmajda).
    Pozdrowienia od „Żwawych Dziadków”.

  13. PrOmYk pisze:

    3mamy za Was kciuki!

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV