Proszę Państwa za chwilę lądujemy w Niamey, jest godzina 2:50, temperatura na zewnątrz to 30 stopni Celsjusza.
Wychodzimy z dusznego samolotu i … nie czujemy żadnej różnicy, a to przecież środek nocy!
Szybka odprawa, kilka kontroli i już stajemy się celem wszystkich cinkciarzy z okolicy. Przyświeca nam jeden cel – nie dać się orżnąć od samego początku – ale mimo wielu targów chyba nie do końca nam to wychodzi. Zaliczamy drzemkę na lotnisku, a potem czymś co kiedyś było samochodem jedziemy do centrum. Zostawiamy bagaże w czymś co tutaj nazywają hotelem i idziemy na podbój czegoś co nazywają miastem. Mówi się, ze Ulan Bator to najbrzydsza stolica świata, ale ktoś kto tak twierdzi chyba nigdy nie był w Niamey.
Jest 8 rano i już robi się gorąco; na targu czyli właściwie w całym mieście toczy się żywe życie. Klaksony ryczą; jeden pan przed bankiem podpiera się na „kałachu”; inny czyści zęby drewienkiem, a jeszcze inny maczetą tnie mięso na szaszłyki. Mija pół godziny i czujemy się w tym rozgardiaszu jak w domu.
Spotykamy się ze znajomym koleżanki Michała – Adouma, który bardzo nam pomaga w ogarnianiu rzeczywistości po francusku. Zbyszek znalazł sobie stragan którym zaczyna zarządzać i smaży nam na patelni omlety, a w tym samym czasie słonko smaży nas. Termometr w cieniu pokazuje przyjemne 40 stopni. Szkoda, że na pustyni cienia się nie uświadczy. Po orzeźwiającej kawie schodzimy nad Niger – trzecią rzekę afryki; obserwujemy jak panie robią pranie; chłopaki się kąpią, choć przejrzystość wody w żadnym stopniu do tego nie zachęca; kawałek dalej naga dziewoja zaprasza nas na sesje foto, a po drugiej stronie rzeki trwa przeładunek lodzi. Adouma tłumaczy nam kolorystykę nigerskiej flagi; a wiec pomarańcz – symbol pustyni na północy; czerwone kolo – symbol słońca i zielony; czyli żyzne tereny na południu kraju. Adouma wpisuje się również do naszej książeczki – pałeczki; ale jest to wpis nie byle jaki; bo w języku pustyni – języku tuaregow czyli tzw. Tamaszku.
Aman iman – woda jest życiem.
Mamy kupione bilety na autobus i skoro świt ruszamy w długą podróż do Diffy; zaliczając nocleg w Zinder. A z Diffy to już żabi skok do Nguigmi gdzie zaczyna się prawdziwa pustynia…
Kuba Wolski
hello my friends nice to meet you in niger nice pictures bye
Koleżanka Michała tylko sprostuje, nie języku tuaregów Tamaszku, tylko: języku Tuaregów- tamachaq. 😉
pozdrawiam
Jakiej tu mozna zyczyc WYTRWALOSCI,jak sa setnie pocieci przez komary a w dodatku jeden jest z goraczka,ehh…co my mozemy dla Nich zrobic…moze wiecej podtrzymywac na duchu….a realia sa tylko realiami,ehh
Życzę wytrwałości i pogody ducha…
No to poszly konie(wielblady?) po betonie(piachu?)!!!!
Śledzę na bieżąco i trzymam kciuki!
Aman iman – piękne!!! Jestescie u siebie Chłopaki! do boju!!!
Aman iman…piękne!!! Jestescie u siebie chłopaki!do boju!!
yalla!
trzymam mocne kciuki:) Śledzimy Was z żoną i gorąco.. o nie nie! zimno!!!kibicujemy:) Michaaaał, pamiętaj o naszym postanowieniu..:)
czytamy, śledzimy i czekamy na kolejne relacje, pozdrawiamy i życzymy cienia
Wiem,że sobie poradzicie.A w kraju mamy wreszcie książkę „Polska Kazimierza Nowaka” Jacka Y.Łuczaka (współpraca Teresa Szmajda).
Pozdrowienia od „Żwawych Dziadków”.
3mamy za Was kciuki!