Otrzymaliśmy kolejną wiadomość sms od naszych kajakarzy z Kongo – Janusza i Andrzeja:
Opuszczamy potężną Kasai. Żegnamy rzekę bogatsi o wrażenia z niezapomnianych miejsc. Miejsc pięknych, intrygujących, czasami niebezpiecznych. W pamięci mamy jeszcze grozę i potęgę rzeki, kipiel nurtu na Swinborn i kilkudziesięciometrowe wiry przy ujściu do Kongo. Powoli żegnamy przyjaznych ludzi z małych wiosek, rozrzuconych na mokradłach lub skraju gęstej dżunglii. Przed nami już tylko 3 dni szybkiego nurtu i zawitamy w gościnnych progach ojca Sylwestra w Kinszasie 🙂 Pozdrawiamy z zagubionych wśród bezmiaru Afryki Kasai i Kongo. Janusz i Andrzej
Przypomnijmy pewien akapit rozdziału „Łodzią na ślub Kasai z Kongiem” z książki Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd, gdzie Kazik barwnie opisał miejsce, które nasi Sztafetowicze właśnie pokonali:
W końcu moja „Maryś” zjawiła się nieoczekiwanie na ślubie królewny Kassai z królewiczem Kongo. Cóż to było za wesele! Słońce sypie brylantami na rozharcowany weselnym tańcem błękit wody Konga. Orkiestra potężnych fal gra wspaniały monstre koncert, a wiry wodne prowadzą zawrotną polkę. „Maryś”, odtańczywszy menueta na tym królewskim weselu, wpłynęła dumnie… w tempie marszowym do przystani Kwamouth, w spokojnej wodzie przystani odzwierciedlił się po raz pierwszy Orzeł Biały.
Workout Of Celebrities…
[…why would I do that. Because as seen on this blog, it’s been…]…
Zycze powodzenia. Odcinek na Kongo chyba powinien sie nazywać „Wzburzona rzeka”. Przynajmniej tak to wyglada na pewnym filmie na youtube.