Pożegnanie z Zellah (dzień 53)

Rogatki Zellah (fot. Anna Grebieniow)

Hamyd przyprowadza 84-letniego człowieka, który pamieta Kazimierza Nowaka! Ten uśmiecha się na widok zdjęcia w książce – Tak, widziałem go, to był niesamowity człowiek – kiwa potakująco głową. – Dużo rozmawiał z ludźmi, świetnie mówił po arabsku, wyglądał biednie, miał podarte rzeczy – dodaje. Poruszająca chwila osiąga kulminację, gdy jegomość wyraża uznanie i podziw dla nas, że szukamy śladów podróżnika. Mam przez chwilę łzy wzruszenia w oczach, gdy Fadel tłumaczy słowa staruszka: „Dla mnie to był niesamowity człowiek, bo nie przyjechał tu kolonizować, on przyjechał by nas poznać, by z nami rozmawiać, a teraz Wy robicie to samo i to jest piękne”. (…) Zwiedzamy ruiny fortu w Zillah. Faktycznie, nowakowy obraz z 1932 roku bardzo się zmienił, starego miasta prawie nie ma, pozostał fragment meczetu, ruiny kilku budynków. Sam fort natomiast zmienił kształt, widać że spora część została dobudowana niedawno. Niesamowite, jak pustynia potrafi wszystko pochłonąć i rozebrać miasto kamień po kamieniu, zasypać studnię po studni, dom po domu. Tylko kilka palm pozostało na swoim miejscu od tamtych czasów, oparły się sile pustynnej destrukcji.

Pożegnanie Zellah (fot. Anna Grebieniow)

(…) Miasto żegna nas oszałamiająco pięknym zachodem słońca, podniebne baranki jakby ktoś podpalił. Żółcie, pomarańcze, czerwienie, fiolety – wszystko to tworzy jakby pożegnalną makatkę za naszymi plecami, wyostrzając wydarzenia dnia w mojej pamięci. Gdy przejeżdżamy główną ulicą, odnoszę wrażenie, jakby pół wioski wyległo na dwór, by nas pożegnać. Wszyscy machają – Good bye! Ma’salam! Byebye! Good travel! To bardzo miłe, można powiedzieć, że tak zaczyna się nasze pożegnanie z pustynią, obieramy kierunek na północ, ku wybrzeżu. Dziś dla odmiany nocny etap. Czuję jak wiatr coraz silniej uderza w rower, ustawiamy szyk na „Dywizjon 303”. Księżyc świeci tak mocno, że w zasadzie można byłoby zgasić czołówki. Kasprowi zaczynają szwankować przerzutki. Zatrzymujemy nasz „nocny patrol”, zaczyna się walka ze złośliwością przedmiotów martwych. – Trzeba jutro wymienić most – diagnozuje Dominik – teraz musisz jakoś pojechać, skończymy wcześniej. (…) Już noc. Zaczyna wiać coraz mocniej i mocniej. Słyszę jak piasek uderza o śpiwór. Zasypiam, ale po jakimś czasie budzi mnie szalona wichura wciskająca piach wszędzie, zwłaszcza pod powieki. Duje i ciska ziarenkami, które mam już w nosie, w uszach, w ustach. Zaciągam czapkę na oczy, zawsze to coś. Zasypiam i znów nie na dlugo. Auuuuu! Tym razem budzi mnie szarpnięcie za włosy. No tak, to Medina uznała, że czas już wstawać. Jest dopiero 6:30 rano, śpij zwierzaku! Sio, poszła! Jak to powiedzieć po arabsku, może wtedy zrozumie?! spaaać…

Anna Grebieniow

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV