Dystans: 62 km
Start: 11.30
Koniec jazdy: 18.15
Warunki: (ocena 3–) umiarkowany sprzyjający wiatr, droga na większości odcinka mocno piaszczysta, gdzieniegdzie kamienista. Odczuwalna temp. 30 st. C.
Leniwy poranek. Podgrzewamy na ognisku pozostałości wczorajszej uczty, rozpamiętując miniony wieczór. Zrywa się wiaterek, nagle wraz z nim zrywa się i Hamid, który pierwszy zauważył odlatujący namiot. Na szczęście po kilkudziesięciometrowym pościgu udaje się mu go złapać. Po śniadaniu robimy sesję zdjęciową przy choince i nagrywamy film z noworocznymi życzeniami dla TVP Poznań. W końcu zwijamy wigilijny obóz i szykujemy się do jazdy. Musimy zakleić dziury w trzech dętkach – prezent od tutejszych akacji. Na choince pozostawiamy ozdoby, zjadamy jedynie owoce. Ciekawe, co sobie pomyślą kolejni goście tej dolinki na widok drzewka ubranego w czerwone aniołki.
Mamy nadzieję dojechać tego dnia do szosy. Droga okazuje się bardzo trudna. Piaszczysty szlak wije się wzdłuż uedów, aby następnie piąć się po skalistych pagórkach. Każdy z nas szuka możliwie najlepszej, czyli najtwardszej drogi, ale trudno ocenić teren na oko. Wszyscy boleśnie tego doświadczamy, gdy odbijamy w którąś stronę z nadzieją, że tamtędy będzie łatwiej. Najczęściej jest tylko gorzej, czyli powierzchnia, która wyglądała z pozoru na twardszą, okazuje się pułapką dla naszych grzęznących w niej kół. Nie ma rady – trzeba zsiąść z roweru i przepchnąć go z powrotem do głównego szlaku.
Ani od początku dnia szło wyjątkowo ciężko – okazało się, że hamulec się zakleszczył na kole i przejechała tak kilka kilometrów. Namęczyła się okrutnie, zanim Lajbor zdiagnozował usterkę. Zaczął się także na dobre problem z dętkami – w wyniku nagrzania od słońca zaczęły nam się odklejać łatki. Kilkakrotnie zatrzymywaliśmy się na naprawę, aż w końcu musieliśmy wykorzystać nieuszkodzoną dętkę z jednej z przyczepek, a samą przyczepkę wrzucić na pakę samochodu. Ale im bliżej końca dnia, tym wszystkim jakby sił przybywało i jechaliśmy coraz szybciej, w nadziei dotarcia do szosy. O zachodzie słońca postanowiliśmy jednak zatrzymać się kilka kilometrów przed nią, urzeczeni piękną kotliną, idealną na rozbicie obozu.
Dominik Szmajda