W środę 11-tego stycznia, w 115-tą rocznicę urodzin Kazika zakończyła się sztafeta jego śladami. Norbert i Kasper od początku tego roku pedałowali z Marsylii do Paryża. Ostatniego dnia pokonali, bagatela, 270km, wsiedli w pociąg i o godzinie 8 rano dotarli do Poznania, gdzie czekali na nich inni sztafetowicze, fani Kazika, przypadkowi podróżni, w tym Prezydent Miasta Poznania, dzieciaki ze szkoły im. Kazimierza Nowaka oraz oczywiście media. Uroczystości finałowe przebiegały w skrócie tak:
1. Powitanie, wywiady, feta na dworcu.
2. Przejazd na Cmentarz Górczyński i złożenie kwiatów pod tablicą pamiątkową.
3. Przejazd na ul. Lodową, gdzie udał się Kazik po powrocie do Poznania.
4. Przejazd do Boruszyna.
5. Podsumowania i pokazy do późnej nocy, czyli jednym słowem – biba.
Radio, telewizja, wywiady, zdjęcia, pokazy, wszystko superfajnie, bo przecież o to chodziło – o promowanie wielkiego podróżnika, wielkiego Kazimierza Nowaka, człowieka silnej woli i niezłomnego hartu ducha… Ale w tym szczególnym dniu, kiedy po dwóch latach, dwóch miesiącach i siedmiu dniach zakończyło się tak ogromne przedsięwzięcie, jakim była afrykonowakowa sztafeta, chyba każdy z nas na chwilę się od tego wszystkiego oderwał i stojąc na cmentarzu górczyńskim, czy w dowolnym innym miejscu, poszperał wewnątrz siebie, przekartkował własne myśli, wspomnienia z Afryki i po raz kolejny uzmysłowił sobie jak nieprzeciętnym człowiekiem był Kazimierz Nowak. Zakończyła się sztafeta i ktoś mógłby pomyśleć, że to już koniec… wszystkiego. Jednak te dwa lata, dwa miesiące i siedem dni, to nie tylko cykliczne przekazywanie sobie pałeczki i pedałowanie przez kolejne afrykańskie kraje. Te dwa lata, dwa miesiące i siedem dni, to czas, w którym nic-o-sobie-nie-wiedzących ludzi łączyła wspólna idea. Czas, w którym z jednej strony ścierały się ze sobą trudne charaktery i osobowości, a z drugiej powstawały wielkie przyjaźnie, będące początkiem nowych pomysłów i kolejnych celów. Dzięki sztafecie pamięć o Kazimierzu Nowaku już nigdy nie zginie, a fragmenty Rowerem i pieszo.. pewnie za jakiś czas staną się szkolną lekturą, ale to dzięki Kazikowi skrzyżowały się drogi tak wielu nieprzeciętnych osób. I jak to zwykle bywa.. nie sam cel był najważniejszy, ale droga, która do niego prowadziła, bo to właśnie ona nas przez ten czas kształtowała.
W najbliższych dniach można jeszcze oglądać wystawę zdjęć w holu głównym poznańskiego dworca, a poniżej trochę dynamicznych ujęć z finału sztafety…
Ave Kazik!
No i więcej zdjęć:
http://www.lazarz.pl/?id=2&nr=3291
Jak Poznań witał Afrykę Nowaka 11.01.2012