Dyskusje astronomiczne i wizyta u fryzjera

30 listopada 2010

Z Afredshohe przez Grootfontain w pobliże jaskini Gaub

Wstaliśmy wczesnym porankiem, wciągnęliśmy po filiżance kawy i saszetce owsianki instant i ruszyliśmy ku meteorytowi. Postanowiliśmy pojechać tam na lekko, bo meteoryt leży (dobre słowo!) 5 km drogą od Alfredshohe i drogą trzeba i tak potem wrócić.

Meteoryt jak meteoryt – „kosmiczna kupa niklu” jak to powiedział Kuba. Mierzy około 3m na 3m i ma jakiś 1 m grubości. Nie tańczy i nie śpiewa. Po prostu sobie leży. Został odsłonięty tarasowo w coś co przypomina mały amfiteatr. Przedstawienie okazało się dość nudne stąd popijaliśmy zakupione w sklepiku przy kasie soczki i prowadziliśmy dysputy różnorakie. A to dyskutowaliśmy ile trwała by podróż z prędkością meteorytu do Polski i z powrotem z… zimnym pudełkiem lodów Cassate, a to że w warunkach mikrograwitacji panującej na małych ciałach kosmicznych jednym porządnym skokiem naszych zmęczonych od rowerowania nóg można by osiągnąć drugą prędkość kosmiczną pozwalająca opuścić pole grawitacyjne takowego kosmicznego mikrociała. Nie mniej po pół godzinie wszelkie dysputy i dyskusje astronomiczne zostały zakończone i ruszyliśmy z powrotem do Alfredshohe.

Tutaj czekała na nas już mała (nie?)spodzianka – pyszne śniadanie 🙂 Następnie wspólna fota, pożegnania naprawdę serdeczne (bo bardzo polubiliśmy naszych gospodarzy) no i niestety trzeba było ruszyć do odległego o 20 km Grootfontain.

Grootfontain to małe regionalne miasteczko stanowiące jeden z kątów trójkąta, w którego pozostałych rogach leżą Otavi i Tsumeb. Trójkąt ten słynie w Namibii jako najlepsze miejsce na wszelkiego rodzaju uprawy ze względu na obfite deszcze. Faktycznie powszedni tutaj widok traktora orającego pole był czymś, co niespecjalnie udało nam się w pozostałej części Namibii, w której do tej pory mieliśmy okazje być.

Grootfontain samo w sobie nie jest specjalnie ciekawe. Liczy około 2000 mieszkańców i jest po prostu największym okolicznym miasteczkiem w tym typowo rolniczym rejonie. Nasze plany w Grootfontain sprowadzały się głównie do zakupów w sklepie Spar. Po zakupach wybrałem się jeszcze do pobliskiego fryzjera, ściąć się ‘na krótko’. Samo strzyżenie należało do dość ciekawych. Pan w około 3 minuty zredukował całość owłosienia na mojej głowie do około 3 milimetrów długości, a następnie owe 3 mm modelował (?) przez około 20 minut. Na koniec moja głowa została spryskana… spirytusem denaturowanym. Do dziś do końca nie jest dla mnie jasne, o co w tym wszystkim chodziło, w każdym razie z kwoty, którą przyszło mi za tę przyjemność zapłacić, wynikło, iż udało mi się w jakiś dziwny sposób załapać na ‘strzyżenie stylowe’ :-).

Podczas gdy nad moją głową wyżywał się fryzjer, Kuba odebrał telefon z Radia Szczecin i całkiem się rozkręcił opowiadając pani redaktor i obecnemu w studio Zbyszkowi Sasowi o naszych namibijskich przygodach. Spodobał nam się komentarz ‘że chyba się nieźle w tej Afryce zadomowiliśmy skoro odwiedzamy już zakłady fryzjerskie’. Faktycznie, coś w tym jest. Namibia jest naprawdę tak fajnym miejscem, w którym do tej pory spotykaliśmy tak niesamowicie przyjaznych ludzi, iż zadomowić się tutaj jest naprawdę nietrudno.

Tego dnia do przejechania zostało nam jeszcze ze 30 km asfaltu, z którego zjechaliśmy na boczną drogę szutrową prowadzącą do Gaub farm. Kilometr od asfaltu rozbiliśmy namioty przy drodze. Kolejny zapierający dech w piersiach zachód słońca – to w Afryce powoli standard. Do ciekawych wydarzeń tego wieczoru można jeszcze zaliczyć wizytę pobliskiego farmera, który zatrzymał się zapytać czy wszystko OK i czy nie potrzebujemy pomocy. Było to miłe, choć argumentacja była dość ciekawa: ‘you don’t see too many white guys camping next to the road’.  Nam miejsce jednak bardzo odpowiadało. Popijaliśmy herbatkę przy małym ognisku słuchając grania świerszczy (cykad?) i stukotu kopyt przebiegających nieopodal antylop.  I tak oto zakończyliśmy kolejny dzień naszej afrykańskiej przygody.

[Filip]

3 komentarze to “Dyskusje astronomiczne i wizyta u fryzjera

  1. filip pisze:

    W rzeczy samej. Wczoraj urzadzil 3cie na tym wyjezdzie lataj-party 🙂 Zalatal bodajrze 7 detek by angola miala co dziurawic! 🙂

  2. Ela pisze:

    Ale zdjecia samego meteorytu nie pokazaliscie! 🙁

  3. zsas pisze:

    Ocenaijąc po zdjęciu, meteoryt rzeczywiście nie zrobił na was żadnego wrażenia. W każdym razie Kubie łatanie dętek sprawia zdecydowanie większą radość, niż obcowanie z pozaziemskimi obiektami.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV