15 listopada 2010
David van Vuuren doskonale pamięta państwa Wiśniewskich, u których w 1934 roku zatrzymał się Kazimierz Nowak. W końcu byli pierwszymi w okolicy, którzy w latach 40-tych mieli na swojej farmie telefon.
Farma Gumuchab była najważniejszym celem naszej podróży. Chociaż początkowo nie mieliśmy pojęcia, gdzie jej dokładnie szukać, udało się. A wszystko dzięki ogromnej pomocy państwa Surete i Gerrita Wahl. Zafascynowani historią Nowaka pomogli nam odnaleźć miejsce, w którym przed laty polski podróżnik zatrzymał się u polskiej rodziny. Dzięki nim również i my znaleźliśmy swoje Gumuchab, gdzie po tysiącu kilometrów jazdy mogliśmy wreszcie w spokoju odpocząć na ich farmie. W zamian przywieźliśmy im pierwszy od marca… deszcz.
Małżeństwo farmerów poznaliśmy podczas niedzielnej mszy w wiosce Leonardville, oddalonej o 85 kilometrów od Aranos i misji Cambridge. Dotarliśmy tam po całym dniu jazdy szutrową i piaszczystą drogą. Na ostatnią prostą jedziemy niestety bez lidera, który dźwigając największe ciężary wyprawowe na swoim rowerze mocno przeciążył nogę i z objawami deep vein thrombosis musiał wrócić do kraju. Smutno, ale jechać trzeba.
Państwo Wahl byli zaciekawieni historią Nowaka opowiedzianą wcześniej przez tutejszego pastora, który podzielił się nią z ludźmi podczas niedzielnej mszy. Zaprosili nas na swoją farmę oddaloną od wsi o około 30 kilometrów. Gdy po dwóch godzinach na piaszczystej drodze wreszcie dojechaliśmy na miejsce, czekało już na nas między innymi przepyszne mięso antylopy i owocowy deser. I tak wizyta zmęczonych drogą podróżników z zaproszenia na obiad zmieniła się w prawie dwudniowy postój. Towarzyszyły mu ulewy. To o tyle niespodziewane, że w tej okolicy nie padało od marca, a na porę deszczową jeszcze zbyt wcześnie. Na pustyni nic jednak nie cieszy tak jak deszcz.
Mieliśmy więc czas, by zwiedzić farmę liczącą 5 tysięcy hektarów. To nie błąd – tyle zajmuje tu przeciętne gospodarstwo z owcami, kozami, antylopami i innymi dzikimi zwierzętami. Gospodarze sami przyznają, że nie wiedzą do końca, ile kilometrów siatki chroni ich gospodarstwo. Wystarczy sobie jednak uświadomić, że na przykład dojazd rowerem od bramy farmy do domu zajmuje dobry kwadrans. Z kolei do najbliższych sąsiadów mają około 15 kilometrów.
Najważniejsze jednak, że nasi nowi znajomi nie szczędzili wysiłku, by wspólnie z nami odnaleźć farmę Gumuchab. To bardzo ważne miejsce, bo przed laty mieszkali tu pańtwo Wiśniewscy. Polacy, u których zatrzymał się Kazimierz Nowak. A w liście do żony opisywał ich w dość barwny sposób: „Okolica pustynna, ale nie to drażni nerwy! Gospodarz nader miły, taki swój, brat najbliższy, ale gospodynia nerwowa – dziwaczka, bigotka, brutalna w obejściu! Chce pod nogami trzymać nie tylko męża, ale nawet zaproszonego gościa – żąda punktualności, ani rozmawiać niemożna, musimy się kryć po kątach…”.
Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie na farmie Gumuchab Nowak zregenerował siły, a także kompletnie zepsuty już rower zamienił na dwa konie pana Wiśniewskiego. Dzisiaj po starym domu na farmie Gumuchab nie ma już śladu. Został przebudowany przez nowych właścicieli. Odnaleźliśmy jednak człowieka, który pamięta państwa Wiśniewskich. Jak opowiedział nam 70-letni dzisiaj David van Vuuren, Wiśniewscy byli pierwszymi posiadaczami telefonu w okolicy. A na farmie uprawiali głównie warzywa. Nie wiadomo dokładnie, jakie były ich dalsze losy. Wiadomo, że w latach 50-tych sprzedali swoją farmę i wyjechali. W Gumuchab zamieszkali najpierw Holendrzy, a potem Niemcy. David van Vuuren doskonale pamięta za to, jak wyglądał ich ówczesny dom – pokazuje, gdzie było wyjście, gdzie taras, a gdzie był mały przydomowy ogródek.
Po wizycie w Gumuchab możemy śmiało powiedzieć, że nasza namibijska misja została wykonana. Przed nami jeszcze jeden dzień drogi do miejsca, w który przekażemy rowery i pałeczkę nowemu etapowi. Obyście i wy spotkali na swojej drodze tak życzliwych ludzi, jak państwo Wahl.
[Łukasz Pałka]
Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia szybkiego powrotu do zdrowia 🙂 Chyba się spełniły bo jutro powinienem zostać wypisany ze szpitala 🙂
Ja już odliczam dni do Waszego powrotu:)
No to już blisko do końca, oby bez kolejnych strat i tylko z przyjemnymi przygodami minął ostatni fragment trasy.
Szybkiego powrotu do zdrowia Panie Konradzie.
Pomyślnej dalszej podróży pozostałej ekipie.