1 listopada 2010
O godzinie czwartej nad ranem z niedzieli na poniedziałek po całonocnej podróży dotarliśmy nad rzekę Oranje na granicy Namibii i RPA. Kazimierz`Nowak dotarł do tego miejsca dokładnie 16 czerwca 1934 roku. Wówczas, jak pisał, skończyła się mu dobra mapa:.”Dalej po omacku jechać trzeba! Przede mną dzika nędzarna, pustynna Afryka aż po równik prawie! Oj! – będzie sporo trudu! – aż chwilami chęć odchodzi żeby ruszyć, a jednak trzeba – byle woda była – pisał Nowak w liście do swojej żony. – Byle unikać pragnienia, które tak wyczerpuje – tak strasznie męczy! Módl się – proś Bozię aby mi dał siły osiągnąć równik – potem lżej już będzie!”.
I właśnie z podobną do kazikowej obawą o brak wody rozpoczynamy naszą rowerową wyprawę przez Namibię. Bo przynajmniej przez pierwszy tydzień czeka nas podróż trasą, przy której najmniejsze choćby osady rozsiane są w odległości około 100 kilometrów. Za cysternę będzie nam służyć dodatkowa przyczepka i kilka baniaków z wodą.
A temperatury nie rozpieszczają. Około godziny 11 słońce grzeje już pełną parą i temperatura sięga 40 stopni Celsjusza. I tak jest do późnego popołudnia. Więszkość planowanej na jeden dzień liczby kilometrów będziemy więc pokonywać do południa, ruszając w drogę wraz ze wschodem słońca.
Zanim tak się jednak stanie, najpierw dokładnie w rzece Oranje przekazaliśmy sobie rowery i sztafetową pałeczkę z etapem, który kończy właśnie podróż przez RPA. – Mam pewien niedosyt kilometrów – stwierdziła krótko Dagmara Ciarka, która ma za sobą 1563 kilometry. – Chociaż jechaliśmy głównie pod wiatr i przez góry.
Wspólne śniadanie nad rzeką Oranje, wspomnienia, rady. I wreszcie pożegnanie.
Nam zostaje przepakowanie bagażu do sakw, sprawdzenie rowerów, odpoczynek po całonocnej podróży. O świcie już na rowerach ruszamy szukać śladów Kazika w Namibii. A w uszach grają nam tylko słowa znajomej Namibijki z Windhoek: – Musicie być odważni. Południe Namibii to nie żart, bo jedziecie w kompletne „nic”.
[Łukasz Pałka]
fajnie Was widzieć 😀 trzymam kciuki za resztę wyprawy! siły w nogach i przepięknych widoków 😉
Przesylam wam moja magiczna moc 🙂 Prosto z Cape Town
uff no i jest relacja! Kochani to ja Wam pożyczę powodzenia i wielkiej wody i od czasu do czasu bezpiecznych przyczółków do których będziecie mogli zajechać, no i przygód mnóstwo, ale tylko takich przez wielkie P 🙂 Trzymam kciuki!
widać na zdjęciu, że Dagmara się mocno zaparła by nie oddać „pałeczki”!!
Fajnie, że się udało przekazanie!
3mamy kciuki za trase – nie dajcie się upałom!
W końcu jakieś wieści:) Fajnie Was widzieć, oczywiście trzymam kciuki:)