Nowy, zupełnie nieziemski świat

I nareszcie nadszedł pierwszy dzień na pustyni, prawdziwa afrykańska przygoda w duchu Nowaka! O tym, że Sahara jest tuż-tuż przekonaliśmy się już w nocy, gdy przenikliwe zimno wdzierało się do namiotów i śpiworów, a rano na siodełkach zobaczyliśmy warstwę lodu. Z prawdziwym utęsknieniem wyczekujemy pierwszych promieni słońca, rozpalamy tlące się jeszcze po nocy ognisko i tak rozgrzewając się pakujemy się szybko – jak tylko wskoczymy na nasze dwukołowe rumaki, od razu zrobi się cieplej.

Pierwsze łachy piasku, w których koła boskują i trzeba zeskakiwać z roweru, dostarczają nam sporo radochy. Robi się już ciepło, choć mandarynki są wciąż lodowate. Szutrowo-piaskowa droga prowadzi wśród niewielkich wzniesień, widoki wbrew pozorom wcale nie są monotonne, za każdym wzniesieniem odkrywa się nowy, zupełnie nieziemski świat. Z każdym kilometrem jest coraz więcej piasku, układanego w bajeczne, choć nietrwałe formy przez wiatr.

Poprzedniego dnia Stasiu i Radziu złapali gumę na ostrych kamieniach na szutrze, dziś więc wszyscy jedziemy spokojnie, żeby obyło się bez kolejnego łatania. Niestety, Tadzia spotyka gorsza przygoda – na nierównej powierzchni, na której raz po raz wybija rower, centruje sobie tak koło, że rower trzeba pchać kilka kilometrów do postoju. Okazuje się, że rower wymaga jednak większej naprawy, ale mamy sporo szczęścia, bo nagle, w samym środku pustyni, gdy przez cały dzień nie spotkaliśmy nikogo innego, na postoju pojawia się pick-up prowadzony przez sympatycznego Alego, który zabiera Tadzia do oazy Ksar Ghilane, gdzie chcemy spędzić noc i tam na spokojnie będzie można zająć się reperowaniem usterki.

Z postoju mamy do oazy jeszcze ponad 30km, z czego wg map ostatnie kilkanaście kilometrów po asfalcie. Niestety, drogi na mapie oznaczał ktoś z dużą ilością fantazji, i tak do oazy docieramy dużo później niż planowaliśmy, tocząc się po szutrze z prędkością rzadko przekraczającą 12km/h i ze średnią skutecznie zaniżaną przez konieczność pchania rowerów przez piachy.

Ale, ale! Oaza nie cieszyłaby tak wędrowców, gdyby zdobycie jej było zbyt proste, bez doświadczenia trudu, upału, piachu w zębach i długiej drogi. Palmy majaczyły już z odległości  kilku kilometrów, jasno wyznaczając koniec jazdy tego dnia. I jak wszystkie oazy świata wydawała się nieco bliżej, niż była w rzeczywistości.

Powiedzieć jednak o Ksar Ghilane że to tylko oaza, to jak powiedzieć o „Gwiezdnych Wojnach” że to tylko film. Setki palm na samym brzeżku wydm, kroczące dumnie po oazie dziesiątki wielbłądów, pięknie przyozdobione konie z równie bajecznymi jeźdźcami, ba, nawet gorące źródła! Czy czegoś więcej trzeba od oazy? Może na przykład quadów o świcie szalejących po piaskach? Da się załatwić!

[Kamila Kielar]

zdjęcia Norberta Skrzyńskiego:

3 komentarze to “Nowy, zupełnie nieziemski świat

  1. eliza pisze:

    Kochm ludzi z pasją, a wy jesteście wspaniali. Pozdrowienia z Polski.

  2. Ala pisze:

    amazing pictures

  3. Margaret guziewicz pisze:

    Please post more beautiful pictures. Hi Julcia.Looks like great adventure you have.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV