Po pięciu dniach spędzonych na odpoczynku i leczeniu malarii w Bangui, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, wreszcie 23 maja wyruszyliśmy na północ kraju, kontynuując trasę Kazika. Jacek i Tomek zostali w Bangui, ja pojechałam z Pawłem. Oboje mieliśmy pozytywny wynik malarii, jednak żadnych objawów, poza tym braliśmy zaleconą przez lekarza chininę.
Jeszcze w Bangui umieściliśmy Nowakową tabliczkę. Miejsce udało nam się wybrać naprawdę świetne – ruchliwe rzeczne przejście graniczne nad rzeką Ubangi między RŚA a DR Konga. Pomógł nam Janusz, Polak mieszkający w RŚA, którego poznaliśmy zupełnie przypadkiem. Spotkania z rodakami to zresztą zawsze zaskoczenie, zwłaszcza w takim kraju:).
W ciągu kilku następnych dni zawiesiliśmy z Pawłem jeszcze trzy tabliczki w Damara, Bagangolo i Bouca. W Damara i Bouca na przychodniach medycznych, a w Bagangolo – duże zaskoczenie – udało nam się zawiesić tabliczkę na posterunku policji. Z reguły nieprzychylni nam policjanci, którzy dokumenty sprawdzali godzinami, a czasem chcieli wyłudzić łapówkę, w tej miejscowości okazali się mili oraz bardzo dumni z tego, że tabliczka zawisła na ich posterunku:).
Republika Środkowoafrykańska to jedno z najbiedniejszych państw świata. W większej części kraju nie ma prądu. Domyślam się, że tak mniej więcej wyglądał świat w Europie ok. 300 lat temu.
Przejeżdżaliśmy przez skrajnie biedne wioski, gdzie jedynym pożywieniem ludzi był maniok i mango, a znalezienie ryżu czy bułek było rarytasem. W miejscowości Bouca zdecydowaliśmy się zboczyć z trasy Kazimierza Nowaka, w związku z rebelią w terenie Kabo i Sido. Od wielu osób otrzymywaliśmy informacje, że są to obszary, gdzie panują bandy, które nie podpisały umowy z rządem. Ich działalność nie ma nic wspólnego z wyzwoleniem kraju z korupcji i spod rządów bogatej elity – jest to zwykły rozbój i bandytyzm. Mówiono nam, że nasze życie jest raczej niezagrożone, ale musimy się liczyć z tym, że stracimy wszystko, łącznie z całym sprzętem, rowerami, ubraniem. Naprawdę wszystko. W tej sytuacji przejazd przez ten teren byłby raczej szaleństwem. Dlatego pojechaliśmy na zachód, aby przekazać pałeczkę misjonarzom w Bouar (teraz już wiemy, że zawiązał się nowy etap: 19 i ½ – KapTOUR; gratulujemy i trzymamy kciuki!), którzy następnie przewiozą pałeczkę do Gore w Czadzie.
Pałeczkę przekazał kapucynom Paweł Kilen. Mnie niestety nie udało się dojechać do Bouar. Na 70 km przed tą miejscowością zaatakowała mnie malaria, dostałam wysokiej gorączki i zdecydowaliśmy się zawrócić z Pawłem 40 km do miejscowości, gdzie znajduje się francuska misja katolicka, bo wiedziałam, że tam mogę otrzymać odpowiednią pomoc i leki. A, że czasu do mojego odlotu z Bangui (2 czerwca) było już bardzo mało, po jednym dniu odpoczynku wróciłam autobusem i samochodem do stolicy.
AFRYKA NOWAKA to niesamowity projekt, spotkałam świetnych ludzi, poznałam Afrykę kompletnie nieturystyczną i, tak jak pisał Kazik, „poruszanie się na rowerze (…) dało mi możliwość omijania dróg turystycznych, będących pewnego rodzaju wystawą”. Rower daje niesamowitą wolność, można naprawdę dotrzeć wszędzie, a Brennabor sprawdził się doskonale – dziękuję!
[Agnieszka Kopińska]
[fot. Paweł Kilen]
Sympatyczne zdjecia. Agnieszka: gratuluje entuzjazmu mimo przeciwności.