Kapiri Mposhi-Ndola (Broken Hill)
Brennabory połykają kolejne kilometry. Tomasz i Wojtek zapuszczają brody (rozpisujemy konkurs na “brodę Nowaka”), Rafał sukcesywnie traci swój charakterystyczny „brzuszek”. Ja poprzestaję na pozbyciu się kolejnej pary skarpetek…
Moc z nami! Po wizycie w Kapiri Mposhi i wspaniałej gościnie u siostry Angeliki wszystko wydaje się możliwe. Już przekraczając bramy szkoły prowadzonej przez Siostrę, czuliśmy się, jakbyśmy wjeżdżali w świat Alicji z krainy czarów… kolorowe mury, płotki, rabatki kwiatów, warzywny ogródek, wszechobecne śmiech i radość. Wielka szkoda że nie tak wyglądają typowe zambijskie szkoły. Wszyscy rodzice chcą posłać dzieci do Kalulu – szkoły s. Angeliki („kalulu”w lokalnym języku bemba znaczy „królik”, a królik jest tu symbolem mądrości), która trzyma najwyższy poziom nauczania w kraju, wciąż się powiększa się i modernizuje.
Siostra Angelika jest niczym dobra wróżka i tak ją też postrzegają dzieci – jako trzecia osoba w Afryce i 895-ta na świece została uhonorowana Orderem Uśmiechu, który z dumą nosi każdego dnia na piersi. Spełnianie marzeń, wiara w swoje możliwości, radość z każdej chwili… tak naładowani pozytywną energią, już jako ambasadorzy pozytywnego myślenia wsiadamy na rowery.
Kapiri Mposhi było ostatnim przystankiem na w zagłębiu miedziowym. Do Lusaki zostało nam jakieś 160 km. W drodze, po raz kolejny napotykamy pożar buszu. Tuż przy szosie płomienie są tak bliskie i mocne, że jesteśmy zmuszeni jechać środkiem drogi, żeby nie przypalić sobie łydek. Po zmroku, z bezpiecznej odległości przyglądamy się temu widowisku. Przypadek, czy celowy proceder wypalania traw? Tak czy inaczej wszyscy przyznają „very dangerous”…
Po siedmiu dniach mamy już swój ustalony szyk podróżowania – lider na czele, potem ja (Agnieszka), Rafał pośrodku środku stawki i na końcu Tomasz – flagowy. Mamy także etapowe rytuały. Dobieramy miejsca na przerwy w trasie „tak, żeby była zimna cola i jajeczko”. Do tego banan, bułka i w drogę! Tomka ratuje w takich okolicznościach „skumbria w tomacie”, jajko bowiem wykluczone z jadłospisu. No właśnie…. a Kazik często nie miał nic poza herbatą. Za każdym razem opowiadając historię podróży Kazimierza Nowaka, podążając rowerami jego szlakiem, utwierdzamy się w przekonaniu, jak absolutnie niezwykłej rzeczy dokonał… Jego historia wywiera ogromne wrażenie na przypadkowo spotkanym na szosie Gerardzie Zagar, rowerzyście z Francji! Całe szczęście, że jest z nami mówiący po francusku Rafał, dzięki któremu poza uśmiechami, pozdrowieniami i wzajemnymi zachwytami nad przerzutkami i oponami, możemy wymienić parę informacji. Nasz rozmówca jest w podróży po Afryce już od dziesięciu miesięcy (ma typowy „nowakowy” zarost) i podąża w stronę Przylądka Igielnego, a jego podróży towarzyszy akcja charytatywna. Kto zna francuski, zapraszamy na jego stronę: www.zagafrica.fr
Wraz ze zbliżającym się Kabwe (dawniej Broken Hill) odczuwamy dreszczyk emocji. Wojtek przepytuje nas z lektury listów i notatek. Wynika z nich ewidentnie, że Kazik spędził w tej miejscowości prawie tydzień, mieszkając u Polskich misjonarzy prawie tydzień, nabierając sił i czekając na korespondencję z Polski.
Kierujemy się do misji Salezjan. Znajdujemy nocleg u ks. Krzysztofa i rozpoczynamy śledztwo. Szybko trafiamy do parafii ojca Alexa, proboszcza kościoła Sacred Heart. W owym czasie był to kościół dla białych osadników. Ksiądz Alex udostępnią nam kronikę, gdzie odnajdujemy nazwiska i dokładną historię polskiej misji. Okazuje się, ze obecny dom parafialny funkcjonował w latach podróży Nowaka… z wypiekami na buziach oglądamy budynek, typowe kolonialne patio. Na tyłach znajduje się stary oryginalny kościół, w którym 11 listopada 1933 roku w mszy uczestniczył Kazimierz Nowak. Oba budynki są pod opieką konserwatora zabytków, więc nie znikną z mapy. Z ogromną satysfakcją zawieszamy drugą tabliczkę.
Spacer po mieście prowadzi nas do starego budynku poczty, gdzie Kazik musiał zaglądać wielokrotnie w oczekiwaniu na listy od żony. Narażamy się naczelnikowi obfotografowując obiekt, ale misja niezawodnie zostaje spełniona…
Jutro kolejny dzień – trasą Kazika udamy się w kierunku Chisamba, a tam kolejne atrakcje…
Królestwo Siostry Angeliki – film (youtube)
Dziękuję za nagranie, miło Was widzieć,jednak wyprawa Nowaka miała chyba mniej kolorów i uśmiechu ,no cóż lepiej dla Was i tak Jesteście wielcy a my jesteśmy z Was dumni. Pa
Bardzo się cieszę widząc Wasze uśmiechnięte buziaki,wnoszę z tego,że wyprawa spełnia wcześniejsze oczekiwania.Zazdroszcze Wam /ale pozytywnie/spotkań z ludżmi i tych historycznych nowakowych śladów,to musi być bardzo wzruszjące. Dbajcie proszę o siebie /pozytywne myślenie to jest to ,wiem coś o tym / całuski
Gorąco pozdrawiam Teścia … zawsze była z niego „twarda sztuka”.
I dedykuję słowo Zbigniewa Herberta :
„Jeśli wybierasz się w podróż
niech będzie to podróż długa
wędrowanie pozornie bez celu
błądzenie po omacku
żebyś nie tylko oczami
ale także dotykiem
poznał szorstkość ziemi
i abyś całą skórą
zmierzył się ze światem”
GOOD LUCK FOLKS !!!