Chingola-Chimfushi-Kansoka-Kitwe-Ndola
Od Chingoli, gdzie przejęliśmy etap do Ndoli, pierwszego miejsca z naszej trasy wspomnianego w listach Kazika minęły cztery dni rowerowe, czyli ponad 280 kilometrów i trzy gumy. Wszyscy w znakomitej formie!
Szlak, który przemierzamy ciągnie się przez środkowo-północną Zambię wzdłuż granicy z Kongo. Jest to zambijskie zagłębie miedzi, najbardziej uprzemysłowiony region kraju, z dala od uczęszczanych tras turystycznych, dla nas stał się wspaniałym wstępem do poznania Afryki Kazika.
Najsłynniejszą atrakcją regionu jest Chimfunshi – największe na świecie schronisko-rezerwat dla szympansów. Zmęczeni ostatnim odcinkiem piaszczysto-kamienistej drogi przez las wjechaliśmy na polanę z dużą wiatą i miejscem na ognisko pośrodku, otoczoną bungalowami i budynkami administracyjno-szkoleniowymi. To miejsce bardzo ekologiczne, wszystkie rozwiązania przemyślane w duchu zgody z przyrodą, cała energia elektryczna z baterii słonecznych. Dotarliśmy na miejsce około siedemnastej, czyli na godzinę przed „zgaszeniem” światła (afrykańskim zachodem słońca). Wizyta u szympansów musi poczekać do rana. Na kolację dojedliśmy pyszne AfryKAZKI i ziemniaczki, którymi uraczyla nas na powitanie ekipa Kongo-Safiri.
Wczesnym rankiem udaliśmy się do oddalonego o sześć kilometrów punktu centralnego graniczącego z kilkoma działkami. Każda o powierzchni ponad 200 hektarów, ogrodzona siatką, stanowi dom dla grupy szympansów – od kilku do kilkudziesięciu osobników. Małpy są raz dziennie dokarmiane, ponieważ (szczególnie w porze suchej) brakuje im naturalnego pożywienia.
Skąd pochodzą zwierzęta? Zaczęło się od tego że Sheila i David Siddle, lokalni farmerzy, którzy przybyli do Afryki w 1940 roku z Anglii, po przejściu na emeryturę, osiedli w Chimfunsi. Sheila słynęła w okolicy jako miłośniczka i opiekunka zwierząt. Pierwszym lokatorem przyszłego sanktuarium dla szympansów był przywieziony w 1983 roku Pala, znaleziony jako ranne niemowlę na drodze. Do niego wkrótce dołączyły zwierzęta odebrane handlarzom z Kongo, przeniesione z innych schronisk, niechciane „maskotki”. Obecnie w ośrodku przebywa ponad 120 osobników.
Ekipa Sztafety otrzymała specjalne zaproszenie na wizytę w oddalonym o kolejnych parę kilometrów domu gospodyni. Sheila, mimo podeszłego wieku, jest w znakomitej formie i pełna energii. Chętnie przyjmuje gości, sama organizuje pracę ośrodka. Maskotką jej domu jest… oswojona hipopotamica Billy, odnaleziona jako bezbronne maleństwo, którego matkę zabito. Kręci się po podwórku, podjada ulubione frykasy, wyleguje się, żeby wieczorem skierować się do rzeki na spotkanie z narzeczonymi (bywa, że znika na parę dni, ale zawsze wraca). Szczególnie przypadła do gustu Rafałowi, prawie dając mu buziaka, mimo że obcy powinni zachowywać bezpieczny dystans. Po tak emocjonującym początku dnia ruszyliśmy dalej.
Chcąc uniknąć zatłoczonej i wąskiej szosy pełnej ciężarówek, wybraliśmy drogę, która zaznaczona była tylko na jednej z trzech dostępnych nam map. Decyzja lekko ryzykowna… i rzeczywiście nie było łatwo. Do 17.30 przejechaliśmy 68 kilometrów po szutrowo-piaskowych drogach i w na chwilę przed zmierzchem dotarliśmy do wioski Kansoka. Lokalny boss zakwaterował nas w niewykończonym budynku kliniki. Woda ze studni, krzątanina w świetle czołówki, herbata z ogniska, wszechobecna cisza i rozgwieżdżone niebo… poczuliśmy nastrój afrykańskiego szlaku Nowaka.
Droga do Kitwe również w większości szutrowa, częściowo tylko utwardzona, toteż przebycie kolejnych 81 kilometrów zajęło nam znów cały niemal dzień. Ekipa przyzwyczaiła się już do lokalnej diety: jajka, kurczak z nsima (rozgotowana kasza kukurydziana), racuchy i niezawodnie – coca-cola. Koszulki nabrały rdzawego koloru, twarze ogorzałe, panowie zapuszczają brody.
Z Kitwe do Ndoli ruszyliśmy najlepszą zambijską drogą, dwupasmową autostradą z szerokim poboczem. Bezpiecznie. I pewnie byłoby szybko, gdyby nie trzy gumy złapane po drodze, w tym dwie moje i jedna Rafała. Panowie sprawnie zmieniają dętki, pompują, łatają… w nagrodę będą AfryKAZIKI, obiecuję… za parę dni oczywiście…
Tymczasem posuwamy się dalej. W poszukiwaniu śladów Kazika….
Agnieszka Grudowska Ndola (Zambia), 30 czerwca 2010 roku
Basilku !
Podziekuj wszystkim za mile komentarze.
Pozdrawiamy Ekipa Kazika Zambia
Zdjęcia super,wysyłam sukcesywnie do wszystkich znajomych,buziaczki i dużo sił na dalsze etapy dla wspaniałej ekipy.No dobrze jeden więcej dla Rafałka.
buziaczki Aga, trzymaj się.
Witajcie wszyscy rowerzyści a w szczególności witamy Rahfala.
Siedzimy z Wojtkami w Jerzykowie i zazdrościmy Wam tych widoków, które widzieliście i jeszcze zobaczycie. Jesteśmy z Wami. Nie dajcie się dogonić lwom i wracajcie cało.
Prozdrawiamy Agnieszkę i całą ekipę. Z zaciekawieniem czekamy na dalsze relacje
Dziekujemy i pozdrawiamy!!! zaraz nowa relacja!!!
G-day bracie Tomszu+2+1! Z przyjemnoscia czytam p.Nowaka i tlumacze Sheili ta Wasza przygode,ale po Australi nie zamienilbym sie na Afryke mimo to to troche Wam zazdroszcze doswiadczenia K.Nowaka, a to dopiero Osobowosc Czasu. P.G.
Agusiu, pozdrawiamy Cię gorąco. Czytamy relacje z trasy.Powodzenia
Witam gorąco całą Dzielną Ekipę etapu VIII przez Zambię !!!!
Śledzę dokładnie relacje z trasy z tzw. ”względów rodzinnych.”
Wszystko zaczęło się przecież przed wielu laty od fascynacji mojego Taty wyprawą Kazimierza Nowaka. Potem mój Syn Łukasz po opowieściach Dziadka …… ale mam nadzieję że to znany temat, jeśli nie, wystarczy sięgnąć po książkę.
A teraz mój Mąż Wojciech dzielnie śmiga rowerem śladami Kazika z równie dzielną drużyną!! Cieszą mnie pogodne relacje z trasy, a najbardziej to: „Afryka jest CUDOWNA!”, „wszyscy w znakomitej formie” i wieczorna relacja jak z książki Kazika „…wszechobecna cisza i rozgwieżdżone niebo….poczuliśmy nastrój afrykańskiego szlaku Nowaka.” Po to właśnie tam pojechaliście, po ślady, choćby atmosfery afrykańskiej przyrody!!!
Do Dziadziusia Rafałka,to ja Marysia mocno Ciebie Dziadziusiu kocham i ca łuję razem z Łatką, uściski od Babuni i Rodziców 100 buziaków
Och , znając Agnieszkę to i lwa znajdzie by ładnie do zdjęcia pozował 😉
Trzymamy kciuki i pękamy z dumy!
Familia Ż.
Czesc Tato Tomaszu, moc buziakow i pozdrowien! Dziewczynkom bardzo podobaja sie zwierzeta i mysla, ze nastepne zdjecia beda z lwem! Mam nadzieje ze nie…
Rafałku no chyba mnie nie zostawisz dla tej hipopotamicy jestem pewna, że ona nie umie gotować.Bawcie się dobrze i dbajcie o Agnieszkę. Całuski Basiaczek
Zazdroszczę lecz nie zawiszczę. Fajna przygoda. Oby sił Wam sterczyło. Życzę wszystkiego dobrego. A dla Rafałka przypomnienie o lwie. Pozdrawiam całą ekipę. Ania
Jesteśmy z Was dumni,trudno sobie nawet wyobrazić jakie „cuda” oglądacie i jakich pięknych doznań doświadczacie.Całuję Basia
Pozdrowienia dla całej ekipy od żeglarzy z Piły.
Rafale trzymaj się i uważaj na zaloty hipopotamów bo głowę możesz stracić od całusa takiej „milutkiej kruszyny”!!!