Wstaliśmy dzisiaj tuż przed świtem. Na śniadanie szef kuchni – Ola zaproponowała nam makaron z ryżem i kawałkami suszonego mięsa. Przed nami bardzo długa droga, zważywszy na czas jakim dysponujemy, a uroczystości półmetkowe już w południe, mamy bardzo mało czasu. Droga wiedzie przez niezwykle barwne obszary, z jednej strony skały ( musimy uważać, ponieważ kilka razy do roku od spadających kamieni giną tutaj ludzie), z drugiej strony cudnej urody przepaści. Droga wije się serpentynami, raz w górę , raz w dół. Wiatr starym zwyczajem nie gra z nami w tej samej drużynie.
Dzieci wszędzie są takie same
Co 20 kilometrów mijamy większe miejscowości: Gordon’s Bay, Strand, przed nami walka z czasem. Opadamy z sił, upał jest niemiłosierny, musimy zrobić sobie przerwę. Już wiemy, że nie zdążymy. Panowie znikają nam z horyzontu, jedziemy poboczem autostrady, zostało nam do zrobienia około 40 kilometrów. Droga zaczyna się robić całkowicie płaska, wiatr wieje w plecy. Czy to jakiś podstęp?- zastanawiamy się w duchu. Im bliżej Cape Town tym coraz więcej nędznych zabudowań. Ludzie są skazani na to miejsce. Za serce chwyta widok małych chłopców grających na boso w piłkę w pobliżu tak ruchliwej drogi. Na nasz widok rzucają wszystko i biegną za nami, krzycząc do nas coś w języku „cosa”. Dzieci wszędzie są takie same, tylko niektóre miały szczęście urodzić się w innym, lepszym miejscu…
Bieda i nędza mieszają się z przepychem i blichtrem
Budzimy ogromne zainteresowanie, ludzie zwalniają, aby się nam przyjrzeć, z „schatsów” wybiegają dzieciaki. Jesteśmy wykończone, chłopaków nie widać, postanawiamy same dotrzeć do Nazaret House, miejsca celebracji naszego półmetka. Kluczymy różnymi dzielnicami, białych, czarnych, kolorowych. Bieda i nędza mieszają się z przepychem i blichtrem, niestety jeszcze wiele takich miejsc przed nami. W naszych głowach rodzą się pytania, które boimy się chyba jeszcze wypowiedzieć na głos. Po ulicach jeżdżą wielkie murzyńskie taksówki ( kiedyś będziemy musieli się nią przejechać ). Ruch uliczny jest lewostronny, na skrzyżowaniu pierwszeństwo ma każdy, gdzieniegdzie światła, generalnie jeden wielki misz masz na ulicy. Ludzie tańczą, śpiewają, niektórzy pracują, inni po prostu leżą gdzie popadnie. Po długich mozolnych poszukiwaniach udaje nam się znaleźć właściwą drogą. Przed nami ostatni morderczy podjazd i jesteśmy na miejscu.
Witają nas…
Witają nas gromkie oklaski, uściski i serdeczne spojrzenia. Wpadamy w ramiona bliskich nam osób, jesteśmy bardzo zmęczone, ale szczęśliwe. Nawet nasi panowie się znaleźli. Nigdy nie zapomnimy tego momentu, tego, co czuliśmy, przekraczając kolejne granice swojej wytrzymałości. Niesamowite wsparcie, słowa otuchy otrzymałyśmy od ekipy Elizy, oni najlepiej wiedzieli jak się czuliśmy.
Kochani, buziaki ogromne dla Was!
Po swoje marzenia
Mamy teraz czas na to, aby poznać ludzi, obejrzeć wystawę, naładować akumulatory pozytywną energią, która biła od wszystkich tu zgromadzonych osób. Widać, że są spragnieni kontaktu z rodakami, szczęśliwi, że było im dane zobaczyć młodych ludzi pędzących po swoje marzenia na rowerach, nad którymi łopoczą biało-czerwone flagi. Są to sytuacje niesamowicie wzruszające, chwytające za serce, patriotyczne. Niezwykle podniosłym momentem było jeszcze jedno symboliczne przekazanie pałeczki sztafetowej przez ekipę RPA 1 ekipie RPA 2.
Powoli spotkanie dobiega końca, prezes Polonii w Cape Town zaprasza nas do siebie na uroczystą kolację. Mamy tyle planów i tylko 5 dni w mieście, które reklamuje się hasłem „ cały świat w jednym kraju”. Musimy to koniecznie sprawdzić.
Ps. Kochani docierają do nas prośby o częstsze nadawanie relacji, ale czasem jest to po prostu niemożliwe. Pamiętam, gdy pierwszy raz miałam przyjemność oglądać zdjęcia Dominika z Libii, szczerze się uśmiałam, widząc w jakich warunkach nadawał on relację. Teraz jestem w tej samej sytuacji i często sama śmieję się z siebie. Proszę o cierpliwość i obiecuję, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby to usprawnić.
Set your life more easy take the business loans and everything you require.
Dziewczyny, jesteście dzielne, czytam i podziwiam, tęsknie i czekajac na Polance..Tylko zrozumieć nie mogę towrzyszących Wam facetów, jak mogli zostawić kobiety w takim miejscu, by same(!),zmeczone(!) musialy się przebijać przez takie dzielnice… !!!!!!!!!!!!!
Trzymam kciuki, dbajcie o siebie.S
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia nauczyciela dla Pani Dagmary i Pani Asi. Wiele szczęścia w podrzy i szybkiego powrotu. Ola usycha z tęsknoty i odlicza dni do Waszego powrotu.
Ania, Waldzio, Ola i Marzena
Wszystkiego najlepszego z okazji nauczyciela dla p. Dagmary Ciarki oraz p.Asi Parchoć, podziwiam was bardzo, życzę powodzenia i oczywiście wytrwałości 😉
Damian Gromko.
Z wielkim zaintersowaniem czytamy relacje z etapu 11, podziwiamy determinację, odwage.
Z okazji Dnia Nauczyciela Pani Dagmarze i wszystkim belfrom sztafetowym życzymy dojechania „do końca”
Max Maciej Mistrz
Wszystkim uczestnikom wyprawy, a w szczególności naszej Pani Joasi Parchoć i innym uczącym najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Nauczyciela. Niech Wam los sprzyja w tej fantastycznej wyprawie, a trwająca właśnie przygoda dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń.
Uczniowie klasy IV A, SP14 Poznań
PS.Pani Asiu proszę zajrzeć na swoją pocztę wp.
Miło, że pomimo tylu przeciwności i zmęczenia jedziecie z dobrym humorem ;D a po za tym ma to i dobrą stronę – takich miłych powitań będzie więcej :)….
Przeczytane. no to czekam na kolejną;p
Ps: Spoko, spoko tutaj też Was powitamy jak należy:D