Ślady polskości w Zambii

Tabliczka nr 1

Ndola- Mbwana Mkumbwa – Nsobe – Kapiri Mposhi

Za nami kolejnych sześć dni rowerowych. Zawisła pierwsza tabliczka pamiątkowa, w nogach ponad 425 kilometrów, wszyscy trzymamy formę!

Cofnijmy się do Ndoli i położonej kilkanaście kilometrów za nią osady Mbwana Mkumbwa, pierwszego miejsca, wspomnianego w listach Nowaka z Rodezji Południowej – stolicy zagłębia miedziowego.

Na cmentarzu osadników z Polski

Nasz bohater zatrzymał się tu 6 listopada 1933 roku w misji włoskiej i tegoż miejsca szukamy. Z pierwszych informacji wynika że w Mbwana Mkumbwa nie ma od lat żadnej misji, a jedynie kościółek. Dzięki udostępnionej przez Salezjan kronice zgłębiamy historię tego miejsca. Misja włoska, w której zatrzymał się Nowak była misją Fraciszkanów, którzy w 1931 roku osiedli pod Ndolą zajmując opuszczone budynki administarcyjne zamkniętej w latach kryzysu kopalni. W 1940 roku przenieśli się do Ndoli, tworząc tam duże centrum, a stary kościół i misja w Mbawa Mkumbwa znalazł się pod kopalnianym wyrobiskiem.


U Franciszkanów

Pierwsze kroki kierujemy do sprawującego pieczę nad ośrodkiem Franciszkanów ojca Miha. Kościół, szkoła, oficyna wydawnicza – wszystko funkcjonuje imponująco. Po sesji zdjęciowej dla lokalnej gazety, opowiedzeniu historii i zrelacjonowaniu celu naszej misji postanawiamy mimo wszystko udać się do Mbwana Mkumbwa. Najpierw trafiamy na historyczny cmentarz polskich osadników, którzy dotarli tu w 1944 roku po ewakuacji ze Związku Radzieckiego wraz z Armią Andersa. Ukryty wśród pól, ale zadbany i ładnie utrzymany. Kawałek dalej znajduje się pomnik upamiętniający losy polskich uchodźców. Tam też, przy asyście nauczyciela z pobliskiej szkoły, umieszczamy tabliczkę – wiążąc ją z właściwym miejscem na szlaku Kazika, a zarazem związanym z późniejszą polską historią.

Przystanek

Ruszamy w dalszą trasę przygotowując się mentalnie i aprowizując na Bush-camping przy drodze do Kapiri Mposhi. Na odcinku ponad 130 kilometrów nie ma żadnej większej miejscowości, ani jednego słowa w przewodniku. Około 17:00 zaczynam rozglądać się za noclegiem, marząc skrycie o zimnym piwie MOSI…
I jak to w bajkach bywa: 7 kilometrów dalej marzenie się ziszcza. Wyrasta przed nami lodge, jest zimne piwko, gorąca woda i nawet T-bone steki… a to już chyba zasługa pozytywnego myślenia!



Agnieszka Grudowska
Zambia, 2 lipca 2010 roku






Pogawędka z czarownikiem ze szczepu Batonka



3 komentarze to “Ślady polskości w Zambii

  1. chemiczka pisze:

    Chociaz nie powinno się niczego nikomu zazdrościć,ale….zazdroszczę Wam tej wspaniałej, pokrytej kurzem ,wybojami,przebitymi dętkami przygody,buziaków od hipopotama,a…. w razie spotkania z lwem polecam psa rasy Rhodesian ridgeback,który (czywiście w stadzie) właśnie w Afryce dzielnie sobie radził z tym zwierzęciem. Slady polskości,którymi”pędzą” Wasze rowerowe kółka i ślady polskości,które po sobie zostawiacie są ponad wszystkie zachwyty….pozdrawiam serdecznie,będę „jechała”z Wami.

  2. Joanna Anna Antoni pisze:

    W opozycji do Basi zachecam do uzupelnienia kalorii.Jedz chlopie bys mial sily.Serdecznosci dla ekipy i oczywiscie buziaki dla Ciebie mezu.

  3. Barbara pisze:

    No bez przesady z tym pozytywnym myśleniem,bo jak będziecie sobie tak dogadzać, to nici z Rafałkowej diety. Teraz poważnie, cieszę się,że wszystko się Wam udaje, łącznie z pozyskiwaniem jedzenia.Czekam z niecierpliwością na dalsze zdjęcia. Moc serdeczności a najwięcej dla mojego Rafałka

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV