Zambijska cykloza (dokończenie relacji)


Z cyklistami przed Muzeum Narodowym


Lusaka- Kafue-Chikuni


Na wspaniałych ludziach skończyliśmy i od wspaniałych ludzi zaczynamy.

Najwyższy czas wspomnieć o osobie, która towarzyszy nam od początku zambijskiej przygody, o niezwykłym człowieku czynu – bracie Jacku Rakowskim. Dzięki jego pomocy, kontaktom, zaangażowaniu, udało nam się sprawnie i szybko dotrzeć do wielu pomocnych osób na szlaku i wiele drzwi stanęło przed nami otworem. Szybko prostuję jednak, że nie okazana nam pomoc czyni brata Jacka tak niezwykłym, ale jego codzienna praca. Brat Jacek z ramienia Misji Ojców Białych od kilku lat  prowadzi w Lusace ośrodek dla dzieci ulicy i opiekuje się bezdomnymi. Mieliśmy okazję na własne oczy widzieć Jacka w działaniu… właściwie na każdym skrzyżowaniu, parkingu zagaduje po imieniu obdarte umorusane żebrzące dzieciaki, a te witają go z daleka, czasem proszą o pomoc lub lekarstwa. Jacek wydaje się być ich jedynym aniołem stróżem, zawsze przychodzi z pomocą gdy zdarzy się wypadek, opiekuje się chorymi. Odwiedzamy Dom Nadziei, którego głównym zadaniem jest wyciąganie dzieciaków z ulicy i w miarę możliwości przywracanie ich na łono rodziny. Ośrodek ma być stadium przejściowym, choć dla wielu stał się domem. Znając podziemie zambijskiej stolicy, twarze, imiona, brat Jacek jest w stanie wychwycić nowych chłopaków na bruku i zabrać ich z ulicy zanim rozsmakują się w samodzielności, zanurzą w świecie prostytucji i narkotyków. Ma pod opieką kilkudziesięciu chłopców w wieku od 8 do 17 lat. Sami sprzątają, gotują, chodzą do szkoły. Nie jest kolorowo, ale takie są realia, tak tu wygląda życie. Teraz już to wiemy… Poznajemy prawdziwą Zambię, jej wszystkie oblicza.


Wracając do rowerów, Lusaki i naszych kaziowych przygód.

Kazimierz Nowak przebywał w Lusace, natomiast brak jakichkolwiek wskazówek dotyczących miejsca jego pobytu. Postanowiliśmy zatem, że jedna z pamiątkowych tabliczek zawiśnie w miejscu znanym, lubianym i związanym z lokalnymi cyklistami. Taki hołd rowerzystów dla rowerzystów. Stąd koncepcja klubu…


Tabliczka na Muzeum Narodowym


Dzięki przedwyjazdowym poszukiwaniom Wojtka, udało nam się skontaktować i zorganizować spotkanie z Szefami Zambijskiego Związku Cyklistów – byłym i obecnym. Byłym szefem, wciąż wspierającym organizację okazał się uroczy starszy pan – Włoch Giuseppino, od ponad 40 lat mieszkający w Zambii. Giuseppino uprawiam kolarstwo wyczynowo jeszcze gdy mieszkał we Włoszech. W Zambii zajął się sportem już bardziej hobbistycznie – założył pierwszą zambijską drużynę, organizował sprzęt, trenował. Jest ojcem pierwszych sukcesów reprezentacji Zambii, za co miał nawet zostać honorowym obywatelem państwa (musiał odmówić by nie stracić włoskiego paszportu). W latach 70-tych podczas pobytu w Europie wystąpił ponownie w jednym z prestiżowych wyścigów – tym razem reprezentując Zambię.


Obecny szef klubu, pan Expendito, rodowity Zambijczyk jest z zawodu dziennikarzem. Działa nadzwyczaj sprawnie i kontynuuje dzieło swego poprzednika. Obaj zachwyceni wyczynem Nowaka i naszą misją, angażują się i choć planujemy następnego dnia opuścić Lusakę, obiecują zorganizować przedpołudniem spotkanie z cyklistami i dokonać uroczystego przywieszenia tabliczki.

Tymczasem dzwoni brat Jacek z wiadomością, że rano mamy umówiony wywiad w programie śniadaniowym jednej z prywatnych stacji telewizyjnych CBC. O 8:30 mamy być na miejscu z jednym z Brennaborów pod pachą. Studio mieści się w najwyższym budynku w stolicy, na ostatnim – 22 (!) piętrze i jak zaznacza dziennikarz, winda działa! 🙂


W zambijskiej telewizji

Zgodnie z planem o 8:15 rano zajechaliśmy pod budynek telewizji. Dziesięć minut zajęło przekonywanie strażnika, że rower jest absolutnie niezbędnym rekwizytem podczas programu, gdy zaś dostaliśmy się do środka, okazało się, iż tłum kłębiący się w holu, to kolejka do windy… która jednak nie działa.


Rower pod pachę i 22 (!) piętra po schodach. Standard studia nieco odbiegał od tych, które widzieliśmy wcześniej, program szedł na żywo i zdecydowanie „na żywioł”, ale prowadzący zręcznie poprowadzili rozmowę i wyszliśmy z budynku bardzo z siebie zadowoleni. Prosto ze studia ruszyliśmy na spotkanie z Expendito, który zorganizował spotkanie i uroczyste powieszenie tabliczki na budynku…. Muzeum Narodowym w Lusace!!!


Konferencja w Muzeum


Trochę nam się to nie mieściło głowie, ale w gmachu muzeum najpierw spotykamy się z dyrektorem, a zaraz potem podczas specjalnej konferencji z całą komisją kuratorów! Okazuje się, że muzeum jest w trakcie wzbogacania zbiorów. Władze postanowiły, że wszelkie historie, odkrycia, badania które odbywały się poza systemem kolonialnym, stanowią wartość. Za taką uznano historię Kazimierza Nowaka. Jako zadanie domowe dostaliśmy przesłać rozdział poświęcony Zambii w angielskim tłumaczeniu, a także skany listów, zdjęć, czasopism, jako artefakty ilustrujące historię… do gabloty 😉

Tabliczka została powieszona, dokumentacja wykonana, a asystowała nam przy tym… kolarska reprezentacja Zambii.


W narodowej koszulce


Nieco później niż planowaliśmy, odprowadzeni najpierw przez wychowanków brata Jacka, potem zaś przez drużynę kolarzy wyruszyliśmy z Lusaki na południe. Po drodze jeszcze dogonił nas samochodem Giuseppino. Nasz niezastąpiony Lider dokonał rytualnej wymiany koszulki! Za wyprawową- Afrykanowakową (jedną z trzech;-) dostał kultowa koszulkę reprezentacji Zambii, z ostatniego wyścigu w którym Giuseppino brał udział. To się nazywa szczęście…


Znów na trasie


Kolejny punkt na szlaku Kazimierza Nowaka to misja w Chikuni, stąd pisał list do żony 26 listopada 1933 roku. Zachowało się również zdjęcie z tego miejsca. Z Lusaki to ponad 220 kilometry, rozkładamy więc odcinek na trzy rowerowe.


Pierwszego docieramy do Kafue – sympatycznej miejscowości położonej malowniczo nad rzeką Kafue – jednym z dopływów Zambezi. Trafiamy do sympatycznego resorciku, gdzie wieczorem panowie oddają się emocjom piłkarskim. Kolejny postój w równie sympatycznej miejscowości Mazabuka, która szczególnie przypadła do gustu Rafałowi (przez kolejne trzy dni rozpływał się nad walorami smakowymi śniadania, które nam zaserwowano: sadzone na bekonie, kiełbaski, fasolka, marmolada pomarańczowa, masło orzechowe… prawdziwe „full english breakfast” J). Sute śniadanko bardzo się przydało, albowiem 24 94 kilometry do Chikuni było naprawdę męczące, zwłaszcza te dwadzieścia po tarce (najgorszy rodzaj szutrówki ) i piachu.


Pozdrawiamy!

Agnieszka Grudowska






Zakupy na trasie









7 komentarzy to “Zambijska cykloza (dokończenie relacji)

  1. Maciej pisze:

    Serdeczne pozdrowienia dla całej ekipy.Życzę szczęśliwego powrotu i osobistych relacji z wyprawy.MACIEJ

  2. Agnieszka pisze:

    Dzieki za wiesci i slowa uznania!!! pozdrwaiamy

  3. Gosia pisze:

    Pozdrowienia dla całej drużyny. Relacje Twoje Agusiu są fantastyczne. Przybliżają nam bardzo Wasze przeżycia i wrażenia. Wspaniała jest Wasza misja, myślę, że nie byliśmy jej do końca świadomi. Sądziliśmy, że to będzie raczej wyczyn sportowy. Agnieszko, Tata ściska Cię bardzo, ja też, podobnie – kolegów.

  4. Dobre wieści! Nasz przyjaciel, Krzysiek Błażyca z Katowic wybiera się do Lusaki z misją reporterską 13 sierpnia br. Powiedział, że zaszczytem byłoby, gdyby mógł dostarczyć do Muzeum Narodowego w Lusace kopie materiałów po Kazimierzu Nowaku z Rodezji Północnej do obiecanej gabloty. Przy okazji sprawdzi, czy tabliczka jeszcze wisi 🙂 Pozdrawiam! Łukasz

  5. Ania i Paweł P. pisze:

    Agnieszko Twoje/Wasze relacje czytamy z zapartym tchem. Pozdrawiamy i czekamy na dalsze informacje z wyprawy ;))

  6. Joanna Anna Antoni pisze:

    Dobra wiadomosc, jest komentarz i szeroka relacja z ostatnich dni, jakze waznych.Brawo Agnieszko, masz jeszcze sily i jasny umysl,aby po takim wysilku pisac.Teraz macie przygode afrykanska.Zwierzeta w naturalnym srodowisku- Antos pod wrazeniem. Oby dalsza droga, zblizajaca do mety, byla rownie szczesliwa.Sciskamy Cie mezu.A.G.

  7. Agnieszka pisze:

    poprawka – nie 24 km tak nas wykonczyly, tylko 94 🙂

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV