Pustynia?

Czy ja tu naprawdę jestem? (fot. Dominik Szmajda)

Jest wczesne popołudnie, przerwa obiadowa. Skwar. Po posiłku leżymy z pełnymi brzuchami w cieniu akacji, korzystając z kwadransa, który nam pozostał do końca przerwy. Każdy z nas, zmęczony kilkugodzinną jazdą po żwirze i kamieniach, najchętniej wziąłby teraz chłodny prysznic i wyciągnął się wygodnie na kanapie i obejrzał coś ciekawego w telewizji, np. jakiś film przyrodniczy – dajmy na to… o Saharze. Z kolei wielu z tych, którzy właśnie to czynią, chętnie przenieśliby się na drugą stronę szklanego ekranu. Ot i natura ludzka… Tymczasem oni są tam, a my tu. Naprawdę tu, w sercu libijskiej Sahary. Wielokrotnie w ciągu tej podróży zadaję sobie pytanie, retoryczne, rzecz jasna, czy ja tu naprawdę jestem? Czy naprawdę jestem w tym wielkim saharyjskim kraju, po którym tyle razy wodziłem palcem na mapie, nie mogąc się nadziwić ogromowi tych niezamieszkanych przestrzeni?

Mając w pamięci kartę z atlasu obrazującą ten wielki kraju, w wyobraźni umiejscawiam swoje położenie na znanym mi od dawna rysunku mapy. Porównuję ten rysunek z tym, co teraz widzą moje oczy, na ile moje wcześniejsze wyobrażenia o libijskiej Saharze są zbieżne z zastaną tu rzeczywistością. Oczywiście – widziałem kilkadziesiąt zdjęć, zamieszczonych w Internecie. Ale nawet najlepsze zdjęcie nie jest w stanie oddać wrażeń, jakich doświadczyć można, obcując bezpośrednio z tym piaskiem, z tymi kamieniami, skałami, z tymi barwami, z tym niebem, z tą przestrzenią. Czym innym jest także zobaczyć, a poczuć wszystkimi zmysłami, usłyszeć chrzęst żwiru pod stopami, poczuć podmuch tego wiatru, zapach tego dymu z ogniska.

Ale czym to wszystko różni się od miejsc nam bliskich? Dlaczego jest wyjątkowe? Czemu zachwycam się krainą tak surową i niegościnną dla człowieka? Można by rzec, że Sahara to głównie kamień, tworzący skały, erodujący w końcu do piasku. Te trzy formy materii przeplatają się tu bez końca, tworząc cały pejzaż. Jedyne tutejsze rośliny to kolczaste drzewa akacji i równie kolczaste kępki krzaków. Nie ma wody, nie ma soczystej zieleni lasów, nie ma wesołych śpiewów ptaków. Wystarczy jednak pojedyncza akacja z charakterystycznie spłaszczoną koroną, która samotnie stoi na zupełnie płaskiej powierzchni niezmąconej kształtami innych roślin, aby stworzyć przyjemny dla oka obraz.

Gra kolorów w saharyjskim pejzażu jest niezwykle ciekawa. Harugi Białe i Czarne są tego świetnym przykładem. Te pierwsze mienią się licznymi odcieniami jasnych pastelowych beżów, przechodzących w róże i fiolety. Błękit porannego lub późnopopołudniowego nieba przecudnie z nimi kontrastuje. Harugi Czarne z kolei, jak sama nazwa wskazuje, z daleka są zupełnie ciemne. Jednak z bliska smoliście czarne kamienie kontrastują z brudnopomarańczowym piaskiem, na którym leżą. A tam, gdzie ziemię pokrywa kilkumetrowa skorupa czarnej magmy, gdzieniegdzie bielą się piaszczyste oczka, a samotne niewielkie drzewka akacji, wyrastające w pęknięciach skalnych, natychmiast przyciągają uwagę zielenią swoich drobnych listków.

Kolory zmieniają się wraz z porą dnia, czasem zupełnie. Wszyscy fotografowie wiedzą, że najatrakcyjniejsze kolory daje światło 1–2 godziny przed zachodem słońca. Podczas tej podróży dwukrotnie miałem okazję doświadczyć niezwykłej chwili, gdy słońce, zasłonięte w ciągu całego dnia cienką warstwą „barankowych” chmur, nagle, tuż przed zachodem, wyszło w końcu na wąską przestrzeń nad horyzontem. Wnet cały świat zmienił barwy na niezwykle ciepłe i głębokie, pomarańczowa ziemia starła się z ciemniejącym granatem zachmurzonego nieba, kępki krzewów odcięły się soczystą zielenią. Chwila taka trwa nie dłużej niż kwadrans, po czym następuje barwny spektakl natury na niebie jeszcze długo po zachodzie słońca.

Podróżowanie po Saharze na rowerze wymaga wiele wysiłku. Miałki piasek tuż pod cienką stwardniałą żwirową skorupą potrafi skutecznie wyczerpać każdego. Jednak wystarczy, że jadąc powoli dostrzeże się piękny okaz kamyka, schyli po niego, obejrzy z każdej strony, a satysfakcja z takiego znaleziska wnet wynagradza zmęczenie.

Bogactwo kamienistych form jest niezwykła. Wielokrotnie przejeżdżałem przez całe pola pokryte pięknymi kamieniami. Porozrzucane równomiernie na piasku, przeplatają się np. dwa rodzaje: jedne, wielkości małej śliwki, brązowe, półmatowe, o pierwotnie ostrych, lecz już dobrze oszlifowanych piaskiem kształtach, które nazywam „toffi”, a drugie obłe, ciemnoczerwone, półprzezroczyste. W korytach małych uedów, na zaschniętym niemal białym piasku, często spotykamy duże białe kamienie, przypominające kryształy soli, a obok nich ciemniejsze, beżowe, przez swą niezwykłą strukturę kojarzące się z karakułami lub zwojami mózgowymi. Pośród osypujących się zielonkawych zboczy kruchych łupkowych pagórków błyszczą się w słońcu wielkie płaty kwarcu. Nie trzeba kopać, odgarniać piach, one po prostu leżą. Podnoszę je w górę i przyglądam się im pod słońce. W podobnych miejscach można znaleźć skamieniałą muszlę, a idąc dalej – całe ich pola, świadczące niezbicie o oceanie pokrywającym miliony lat temu te strony. Można by spędzić całe dnie na spacerowaniu z nosem przy ziemi w poszukiwaniu kamiennych skarbów. Zbieram kilka tych najpiękniejszych i chowam do sakwy, aby nacieszyć się nimi. Ale za dzień, dwa wyciągam je i choć waham się trochę, to w końcu zostawiam je na piasku – tu, gdzie wyglądają najpiękniej…

O tych kamieniach można by pisać jeszcze długo, tak samo jak o tutejszych górach, o zaskakujących kształtach, rodem z komiksów fantasy. Czy takie bogactwo natury można nazwać pustynią? Pustynia wszak pochodzi od pustki, zatem jak rozumieć tę pustkę? Jak wiele niezwykłych przedmiotów się w niej mieści. Nie ma życia? Nie ma go wiele, ale gdy jest, choćby mała akacja na skale, to przyciąga uwagę bardziej niż ściana lasu.

Natomiast nie ma ludzi. Nikt tu nie zamieszka, w tych najbardziej surowych miejscach, gdzie nic zasianego nie wyrośnie. Dzięki temu, że nikt jej nie wykorzystuje, to pustynia jest rzeczywiście dla wszystkich, dla każdego, kto się w niej znalazł. Każdy może to poczuć.

Przestrzeń. Jest jej dużo. Podobnie jak w naszych Tatrach. Lubię góry, bo czuję w nich wielką przestrzeń. Potrzebuję przestrzeni. Sahara mi ją daje.

Dominik Szmajda

Jeden komentarz / One Response to “Pustynia?

  1. where to buy Premier and Stitched Arizona Diamondbacks jerseys ??…

    […]we adivce go to this website to see more about Arizona Diamondbacks jerseys and others. […]…

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV