Co za plany! – 336-339 dzień sztafety (zaległa relacja)

Czy się z tym uporamy?

Budzimy się później niż zwykle. Jesteśmy pełni wrażeń po wczorajszych uroczystościach. Ola razem z Leszkiem przygotowują  prawdziwą ucztę: jajecznica z awokado, kiełbaski, pyszny ciemny chleb, biały serek i herbata. Po śniadaniu pączki z kokosem. Mamy tyle rzeczy do zobaczenia i zrobienia: zdobycie szczytu Góry Stołowej,  eksploracja  ogrodów botanicznych w Kirstenbosch, rezerwatu Przylądka Dobrej Nadziei  oraz Winelands, kluczenie po zakątkach Greenmarket Square, V&A Waterfront. Czeka na nas De Waterkant, Hout Bay, Chapman’s Peak Drive , Wyspa Robbena. Umówieni jesteśmy na wywiad w tutejszej gazecie Argus, przed nami szukanie informacji o podróży Nowaka w archiwach Biblioteki Uniwersyteckiej i oczywiście zobaczenie na własne oczy  stadionu z Mistrzostw Świata. Mamy cichą nadzieję, że uda nam się dostać do tzw. czarnej dzielnicy Khayalitsha. Jednak najważniejszymi punktami naszego pobytu są : znalezienie odpowiedniego miejsca dla naszej tabliczki oraz spotkanie z panią Izabelą Bellsdorff , potomkiem rodziny Wiśniewskich.

Na kolacji u Prezesa Polonii Adama Wierzbickiego

Poznajemy ludzi, ich historie, delektujemy się  całą oprawą.

Ale powoli, wszystko od początku. Staramy się poukładać sobie w głowach wszystkie plany na najbliższych kilka dni. Rozdzielamy zadania, chłopcy sprzątają po śniadaniu ( bardzo mi się podoba ten nowoczesny podział ról ),  ustalamy grafik na dzisiaj. Postanowiliśmy wejść na Górę Stołową i to wejść od najpiękniejszej strony –  od ogrodów Kirstenbosch. Nie chcieliśmy fatygować dziś pani Danusiu, więc pojechaliśmy na rowerach.  Na miejscu okazało się, że Góra musi jeszcze poczekać, ponieważ mamy wieczorem ważną kolację u Prezesa tutejszej Polonii pana Adama Wierzyckiego. Udało nam się spędzić 3 godziny w najpiękniejszych ogrodach świata. Na tym obszarze występuje formacja roślinna zwana fynbosem, składająca się z niskich krzewiastych zarośli i licząca ponad  tys. gatunków roślin, z których większość to endemity. Droga powrotna do domu była bardzo długa, mniej więcej po godzinie 16 zaczynają się tutaj godziny szczytu.  Całe szczęście, że mamy swoje rowery, samochody stoją w potwornym korku, właściwie nie poruszają się do przodu. Po 1.5 godziny walki z wiatrem ,zmieniającymi się bez przerwy pasami ruchu docieramy na ulicę Orchad. Szybki prysznic i jesteśmy gotowi na kolację.  W drzwiach przepięknej rezydencji wita nas gospodarz domu pan Adam Wierzycki.       Z kuchni docierają do nas przepyszne zapachy, jesteśmy potwornie głodni – od rana nie mieliśmy nic w ustach. Poznajemy ludzi, ich historie, delektujemy się tą całą oprawą. Jak to ktoś ostatnio napisał, jest bardzo klimatycznie. Grubo po północy wracamy do domu.

Stołowa zdobyta, odkurzone ślady Kazimierza Nowaka

Przed nami kolejny ekscytujący dzień. Zdobywamy wreszcie Górę Stołową, tym razem nie daliśmy za wygraną. Rozdzielamy się: Waldek, Leszek i Grześ jadą na Przylądek Dobrej Nadziei, po drodze mijając Hout Bay, miejsce w którym mieszka pani Izabella Bensdorff, ciocia Oli Małek jednej z uczestniczek etapu RPA 2. Pani Izabella jest już starszą osobą, ma 86 lat, ale doskonale pamięta Kazimierza Nowaka.

„ Jak mogłabym Go nie pamiętać, przecież zabrał mojego ulubione konia” dodaje z humorem.

Przeglądając książkę zatrzymuje zamglony wzrok na zdjęciu, na którym Nowak siedzi z jej rodzicami na farmie Gumuchab. Odżywają wspomnienia z dzieciństwa. Pani Izabella tak opisuje swoje spotkanie z Kazimierzem Nowakiem:

„ Po raz pierwszy spotkałam go w Windhoek, gdzie uczęszczałam do szkoły. Byłam na jego prelekcji dotyczącej podróżowania po Afryce. Jego wygląd był niecodzienny, mocno sfatygowany, wyglądał na starszego niż był w rzeczywistości.”

Przylądek Dobrej Nadziei u stóp Leszka, Waldka i Grzesia

Po tym wzruszającym spotkaniu chłopacy ruszyli dali na podbój Przylądka Dobrej Nadziei, a Ola wróciła do Cape Town. Przed nami kolejne wyzwania. Udajemy się z Asią do Biblioteki Uniwersyteckiej, szukamy śladów Nowaka. Następnie jedziemy na Stadion Miejski zobaczyć na własne oczy miejsce, gdzie były rozgrywane Mistrzostwa Świata. Po „męskim wypadzie” panowie wracają jacyś tacy szczęśliwsi, zrealizowani, opowiadając fascynujące rzeczy o tym, co ich tam spotkało.  Po wizycie w Houte Bay przejechali drogą Chapman’s Peak Drive, gdzie strome ściany klifów opadają prosto do oceanu.  Krajobraz iście górzysty, wiatr zwalający z nóg. Po drodze spotkali wolno żyjące pawiany, strusie i pingwiny.  Przed nami ostatni dzień w Kapsztadzie, idziemy na żywioł. Waldek i Grześ biorą na siebie Gazetę Argus i udzielają obszernego wywiadu dotyczącego naszego projektu.

„Learn To Earn” w Khayalitshi

Natomiast my udajemy się do Khayalitshi – murzyńskiego osiedla.  Nie ukrywam, że jechaliśmy tam z dużym przejęciem, nie wiedząc zupełnie jak nas Ci ludzie przyjmą. W samym centrum funkcjonuje Prywatna Instytucja „Learn To Earn”, która przyucza czarnoskórą społeczność do przyszłego funkcjonowania w nowym dla nich świecie.  Byliśmy pod ogromnym wrażeniem jakości proponowanych zajęć, sale lekcyjne wyposażone były jak nasze najlepsze prywatne placówki, do tego „uczniowie” płacą za naukę znikomą część faktycznych kosztów. Wszędzie mnóstwo uśmiechniętych ludzi, kobiety uczą się przede wszystkim szycia, a mężczyźni rzemiosła ceramicznego i stolarskiego. Wszystkim proponowana jest nauka obsługi komputera, pisania CV, listów motywacyjnych, wyszukiwania pracy, nabywania umiejętności zakładania małych firm. Zostaliśmy zaproszeni na ich tradycyjny rynek, w celu spożycia tutejszego przysmaku. Nigdy w życiu nie zapomnę wyglądu murzyńskiego Braja. Mięso leżące w workach pod stołem, grille zrobione z tego co popadnie, każdy sprzedawca ma swoje miejsce oznaczone numerem i nazwą. Jest bardzo oryginalnie, przypominają mi się słowa reklamy „za wszystko możesz zapłacić kartą…, smakowanie murzyńskiego Braja bezcenne”

Learn to Earn

Nasz ślad

W ostatnim dniu naszego pobytu przybijamy nasze tabliczki. Jedna zostaje umiejscowiona w Bibliotece Polonii w Cape Town, druga w konsulacie czterech państw: Czech, Węgier, Słowacji i Polski w tak zwanym Visegrad Group.

Jeden komentarz / One Response to “Co za plany! – 336-339 dzień sztafety (zaległa relacja)

  1. dominik pisze:

    Co tu tak cicho?! Wielka sprawa! AfrykaNowaka spotkała właśnie drugą OSOBĘ KTÓRA SPOTKAŁA KAZIKA W AFRYCE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Brawo!!!!

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV