Namibia po raz siódmy: Pustynia pokazuje swoje pazury

Gorący porywisty wiatr prosto w twarz. Małe trąby powietrzne formujące się z obu stron szosy próbujące zepchnąć nas z drogi. Na odcinku prawie 100 km jedynie 6 metrów kwadratowych cienia spod dwu małych przydrożnych parasoli.  Namibijska pustynia pokazuje nam swoje ostre pazury.

Po wizycie w Mukorobie i nocy przy drodze szutrowej ruszamy dalej na północ. Naszym celem jest miasteczko Mariental oddalone około 100 km od naszej podgwiezdnej noclegowni. To tutaj Kazimierz Nowak kazał sobie słać pocztę z Polski i zatrzymał się z krótką wizytą w drodze na farmę Wiśniewskich.

Budzimy się jak zwykle przed wschodem słońca. Pakowanie namiotów i sakw, szybkie śniadanie z tego, co jest, i w drogę.  Trzeba skorzystać z porannego chłodu. Potem będzie już tylko cieplej. Po drodze oprócz miasteczka Gibeon nie ma żadnych skupisk ludzkich. Ludzi, których spotykamy przy drodze, możemy policzyć na palcach jednej ręki.

Gdy w górach Karasberge zaczęło się wokół nas zielenić, pomyśleliśmy, że na północy będziemy widzieć jeszcze więcej drzew. Krajobraz wygląda jednak znów tak jak po przekroczeniu granicy namibijskiej nad rzeką Oranje. Wokół tylko piach po horyzont i nic więcej.

Jedyne zwierzęta, jakie napotykamy po drodze, to przejechane przez samochody małe węże i orły. Jeden pasterz wypasający na piachu kozy nie może się nadziwić widokowi naszej rowerowej karawany. Przeciera ze zdumienia oczy, myśląc zapewne, że to fatamorgana. My również wielokrotnie jej ulegamy, widząc przydrożne zadaszenia w miejscach, gdzie wcale ich nie ma.

Po 60 km w 40-stopniowym upale postanawiamy zrobić krótką sjestę na uzupełnienie pustych bidonów. Mamy kilka metrów cienia spod jedynego na odcinku 60km przydrożnego parasola. Po około godzinnej przerwie wiatr się tylko wzmaga. Jazda staje się jeszcze trudniejsza. Lejemy wodę do czapek, po ciele i chowamy się za siebie żeby choć na chwilę złapać oddech. Gorąca woda z bidonów już nie gasi pragnienia. Pijemy, bo wiemy że musimy, ale robimy to bez większego przekonania.

Do Marientalu docieramy absolutnie wycieńczeni.  Nasze nieustraszony Brennabory jeszcze do końca nie wyhamowują przy przydrożnej stacji benzynowej, gdy słyszymy serdeczne powitanie w znajomym języku. Pan Witek Kozłowski, wielki fan Afryki Nowaka z Pretorii, przychodzi nam z pomocą w godzinę kryzysu. Obdarowuje nas napojami, suszonymi kiełbaskami i warzywami. Wspomina o tym, jak to ukrył dla etapu 11. winko na Przylądku Igielnym.

Na noc zajeżdżamy do Misji Katolickiej w Marientalu. Jej zwierzchnik Ojciec Francisus X. Swartbooi przyjmuje nas z otwartymi ramionami i oferuje darmowy nocleg. Dotarła do niego już wieść o Nowakowych jeźdźcach pustyni zmierzających z Tses. Widząc, jak bardzo jesteśmy zmęczeni, sugeruje, żeby dłuższą rozmowę oraz wpis do książki przełożyć na następny dzień. Zgadzamy się bez zawahania.

Podobnie jak w Tses tu również natrafiamy na ślady polskiej działalności misyjnej. Na bruku kościelnym obok płytki z napisem „Fr. Joseph Nowak osfs”, znajdujemy również jedną z innym polskim nazwiskiem – „Fr. Edmund Sroka osfs”. To ten ostatni wsławił się szczególnie działalnością misyjną w okolicach Marientalu. W przeszłości podobnie jak w Tses placówka misyjna w Marientalu skupiała się głównie na działalności edukacyjnej. Obecnie działa głównie jako centrum konferencyjne oraz siedziba Catholic AIDS Action – organizacji pozarządowej zajmującej się pomaganiem osobom i rodzinom dotkniętym HIV i AIDS.

W międzyczasie Łukasz i Julia odwiedzają komisariat policji w Marientalu. Ich wizyta sprawia komendantowi wielką radość. Przypomina sobie, że napisała o nas największa gazeta w Namibii. Oferuje swoją pomoc, odszukując bardzo dokładne mapy okolicy. Widać na nich każdą ścieżkę. Mamy szczęście, bo komendant wie, gdzie znajduje się farma Gumuchab, gdzie przed laty Kazimierz Nowak zatrzymał się u państwa Wiśniewskich. Zaopatrzeni w policyjne mapy ruszamy więc w dalszą drogę.

[Konrad Pędziwiatr]

/A tymczasem polecamy jeszcze raz rzucić okiem do relacji nr 5, pt. „Ekipa Namibia I z wizytą w szkole Nowaka” – do tekstu dodaliśmy niespodziankę./

12 komentarzy to “Namibia po raz siódmy: Pustynia pokazuje swoje pazury

  1. I enjoy what you guys tend to be up too. Such clever work and reporting! Keep up the superb works guys I’ve incorporated you guys to my blogroll. Haus Finanzieren

  2. Mornay le Roux pisze:

    From Leonardville Namibia
    Lukasz, Joanna and Julia it was nice meeting you three. Thankyou for wissiting us. My God take you safely to Gobabis. Morany and Helene

  3. daga pisze:

    Hej Namibio 1 🙂 Tabliczki zostały na 100 % zostawione w informacji w Springbok. Buziaki wielkie dla Was, trzymamy kciuki:):):):)

  4. Jestem już z powrotem w Pretorii, a wy dalej walczycie z wiatrem i piekącym słońcem – naprawdę was podziwiam. niestety, nie udało mi się dotrzeć do żadnej informacji o tabliczkach, ani w Seeheim Hotel, ani w Springbok. Gdzie zostały dokładnie zostawione, może w poniedziałek uda mi się jeszcze telefonicznie popytać.
    pozdrowienia i wiatru w plecy.

  5. ciolo pisze:

    Te ukryte Witkowe wino było najlepszym winem na świecie, drugim w RPA, a trzecim w Polsce 🙂 🙂 🙂
    pochodziło z południowych, dużo nasłonecznionych winnic, u podnóża gór stołowych, rocznik 2004. Po prostu, historii tego wina, jak i niezapomniany jego smak, będziemy dłuuugo pamiętać.
    Witku jeszcze raz BAIE DANKIE.
    a kolejnym poszukiwaczom Kazikowych śladów, dużo wiatru w plecy i temperatur bardziej sprzyjających. pzdr

  6. Szymon A. pisze:

    Trzymajcie się, walczcie dzielnie! Podziwiam Was i czekam na dalsze relacje.

  7. Gryk pisze:

    a ty sobie rutkoś rękę przetraciłaś?

  8. Eliza pisze:

    kochani jesteście rewelacyjni! nic dodać:)Trzymam kciuki! A Witek i wino … no przecież Afryka jest cudna:):):)

  9. Dominik pisze:

    Potwierdzam wino czekało na 10 ekipę Afryki Nowaka 😀

  10. Asia pisze:

    Witajcie kochani:-)
    Z tym ukrytym winem na Przylądku Igielnym to raczej etap 10 bo ja sobie nie przypominam hihih.
    Z tymi przypadkowymi spotkaniami to jest tak jak mówiłam Kazik czuwa nad uczestnikami sztafety i chyba kieruje wszystkim – tak czy owak zawsze Nowak

  11. norberts pisze:

    czytam i mam nadzieję, na dalsze niespodzianki, jesteście niesamowicie wytrwali!! trzymajcie się i nie dawajcie klimatowi!!!

  12. Filip pisze:

    Byle do niedzieli – wtedy będzie nieco bardziej pochmurno i nawet jakiś deszcz was schłodzi. Idzie pora deszczowa! 🙂

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV