Fenek i wezwanie do Komendy Hufca (dzień 55)

Rowery w Maradah (fot. Dominik Szmajda)

– Obudź się, Kasper, zobaczysz fenka! –wyrywają mnie ze snu Marcin i Ania. Przecieram oczy i patrzę we wskazanym kierunku. Zza pobliskiego krzaka wysuwa się granatowy cień i zmierza w stronę samochodu. Przypominające naszego lisa stworzenie zbliża się na odległość kilku metrów. Wtem Marcin zaskakuje nas (i lisa także) nagłym „Patrz, patrz, paaaaaaaatrz!” Zapada sekunda ciszy. Psowaty zatrzymuje się z wahaniem, po czym odwraca się i drobnymi kroczkami odchodzi w przeciwnym kierunku. Rankiem zastanawiamy się, jaki był to gatunek. Podłużnego kształtu zwierzak miał małe nóżki i długi puszysty ogon. Był o wiele za duży na fenka, mógł to więc być np. szakal. Nam przypominał naszego „rudzielca”, ale według Hamida lis pospolity nie zapuszcza się na pustynię.

Przed nami Maradah, miejscowość, do której Kazimierz Nowak dotarł strasznie wymęczony pustynią, obdarty. Stąd chciał się kierować dalej Saharą do Gialo, jednak Włosi zatrzymali go i nakazali stawić się w Komendzie Strefy; polski podróżnik zostawił więc swój jednoślad w oazie i udał się do Bengazi. Tam władze nakazały mu zmienić plany, zmuszono go obrania drogi wzdłuż wybrzeża. Wrócił więc do Maradah po rower, na którym przebył znów tę samą trasę do stolicy Cyrenajki.

550 km z Sahary do Bengazi pokonujemy samochodem (fot. Dominik Szmajda)

Historii stanie się zadość! I my przebędziemy ten odcinek samochodem, co prawda tylko raz i w jedną stronę. W Bengazi oczekują nas spotkani w Ghadamesie skauci. Przygotowali nam nawet wigilię, nie udało się nam jednak przybyć na czas. Samochodem dotrzemy tam jutro, a więc zamiast Bożego Narodzenia spędzimy z harcerzami noc sylwestrową. Zapowiadamy się więc telefonicznie, ładujemy rowery i bagaże na pakę samochodu Hamida i ruszamy. Jeszcze dziś wieczorem osiągniemy wybrzeże Morza Śródziemnego. Teraz już wiecie, dlaczego nasz etap nazwaliśmy „Przerzutką z Sahary”!

W Maradah przystajemy przy grupce starszych mężczyzn, którym opowiadamy o Nowaku. Zabierają nas do miejsca, w którym zostało zrobione zdjęcie, na którym ubrany we włoski uniform Polak stoi na tle palm (reprodukowane w Rowerem… na stronie 58, wyd. IV).

Odwiedzamy też piekarnię, po której oprowadza nas sympatyczny Tunezyjczyk. Przywiązany do ojczystej tradycji, do wyrobu przepysznych chlebków używa mąki specjalnie sprowadzanej z Tunezji. Piekarz z uśmiechem proponuje Dominikowi, by zamieszkał wraz z nim w Maradah i wypiekał chleb. Po południu jeden z mieszkańców zabiera nas do uadi z wysychającym stawem, za którym rozciąga się piękna panorama wzgórz z piaskowca.

W Maradah nie ma już palm, pod którymi fotografował się K.Nowak (fot. Dominik Szmajda)

Przechadzamy się po przypominającej wyglądem kruszonkę karpatki spękanej skorupie piasku z resztkami soli – miejscu, gdzie kiedyś była woda (tzw. sebha), i posilamy się tuńczykiem z puszki na pobliskim wzniesieniu. Nasz przewodnik instruuje nas, jak dojechać z Maradah do Agheila. Na drodze tej nie ma asfaltu, ale to tędy przejechał Nowak, dlatego i my obieramy tę marszrutę. Odcinek ten przebył trzykrotnie – samochodem, pieszo i rowerem. W drodze powrotnej z Bengazi do Maradah popsuł się samochód, którym jechał, zdecydował się więc przejść 80 km pieszo. Czytamy na głos opisujący te wydarzenia reportaż (rozdział 7. Rowerem…, wyd. IV) i listy Nowaka do żony. Docieramy do nadmorskiego Agheila i kierujemy się na wschód. Nocujemy kawałek za Bregą.

Kasper Piasecki

Lajbor czy Nowak? (fot. Dominik Szmajda)

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV