Gdzie te jaskinie? Harugi Czarne i podróżne dylematy… (dzień 46)

2472 km Sztafety
Dystans – 44 km
Start – 9.15
Koniec jazdy – 18.00
Warunki – ocena 3=, bezwietrznie, za to teren przez większość dnia bardzo trudny do jazdy rowerem. Cieplej niż zwykle, temperatura odczuwalna w ciągu dnia ok. 30°C

Kazio pośrodku niczego

Najważniejsze wydarzenia:

O świcie, podczas gdy wszyscy jeszcze śpią, Marcin i Ania ruszają wraz z Hamidem do oddalonego o 3 km od obozu bajorka, z wodą deszczową. Miejsce to znane jest lokalnie jako wodopój dla wielbłądów. Marcin – jako członek poznańskich morsów – wykąpał się w sadzawce beztrosko, chociaż po wyjściu dygotał niemiłosiernie. Temperaturę wody określił jako lodowatą. Ania koncentrowała się na robieniu zdjęć.

Tego poranka wszyscy wstaliśmy nieco wcześniej, ale gdy już po śniadaniu, spakowani, zakładaliśmy sakwy na rowery, okazało się, że 2 koła – Lajbora i moje mają flaka. Przyczyną tej niespodzianki są najprawdopodobniej towarzyszące nam na biwaku drzewka akacji. Nie ma rady – trzeba kleić dętki.

Zgodnie z przewidywaniami, teren od tego miejsca się zmienił, dotarliśmy na skraj Harugów Czarnych. Liczyliśmy na to, że zobaczymy wąwozy i jaskinie, o których pisał nasz bohater. Niestety nie mogliśmy jechać dalej w głąb gór, ponieważ towarzyszącemu nam autu groziło utknięcie w trudnym górskim terenie. Poza tym, droga do Al Fogha, do której dotarł Nowak, wiodła wzdłuż zachodniego krańca tych gór. Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego obrał drogę przez góry, zamiast ominąć je z lewej. Jedynym wytłumaczeniem jest teza, że Kazimierz Nowak w ogóle nie planował wizyty w Al Fogha, tylko chciał dostać się bezpośrednio do Zellah. Jednak zabłądził w górach i ostatecznie dotarł właśnie do położonego na zachód od gór Al Fogha.

Koła wrzynają się w strukturę hammady

My nie mogliśmy sobie pozwolić na błądzenie po górach. Zdecydowaliśmy zatem, że pojedziemy ich zachodnim skrajem, a gdy nadarzy się okazja – zapuścimy się nieco głębiej; może uda nam się zobaczyć jakąś jaskinię czy wąwóz niejako przy okazji.

Szlak wokół gór był na tyle niedostosowany do jazdy rowerem, że jechaliśmy równolegle do niego przez czczą hammadę. Jej powierzchnię stanowiła krucha skorupa zaschniętego piasku pokryta niezliczoną masą ciemno-szarych kamieni. Koła naszych rowerów wrzynały się w tę strukturę niczym dziób lodołamacza w arktyczną krę. Bynajmniej nie ułatwiało nam to pokonywania drogi – posuwaliśmy się do przodu w iście żółwim tempie. Hammada – choć płaska – nie była jednak jednolita. Na niektórych odcinkach kamienie były dużo większe, a ich ostre krawędzie jakby tylko czekały, żeby przeciąć nasze opony. Nie dało się po nich jechać – musieliśmy je omijać, a to wymagało od nas nie lada ekwilibrystyki. Od czasu do czasu wpadaliśmy na wielkie wyschnięte kałuże, po których spękanej powierzchni jazda była prawdziwym odpoczynkiem. Cały czas po prawej stronie obserwowaliśmy ciemne pasmo niewysokich gór, obierając ich cyple za kolejne punkty orientacyjne i kierunek jazdy.

Kluczymy pośród pagórków Harugów

Zastanawialiśmy się kiedy i jak się „do nich dobrać”. Po ok. 20 km w końcu zboczyliśmy w ich stronę, aby wjechać na pierwszy pagórek, usiany czarnymi jak smoła różnej wielkości kamieniami, strukturą przypominającymi pumeks. Wydaje się, jakby dopiero co zastygły wyrzucone z wnętrza wulkanu. Pokonywaliśmy ten teren wjeżdżając, a w zasadzie wpychając rowery na czarne skały, a następnie zjeżdżając z nich w piaszczyste dolinki. Kluczyliśmy tak całe popołudnie. Jakkolwiek miejsca te miały swój urok, to niestety nie natrafiliśmy na żadne kaniony czy groty, o których pisał Nowak. Wieczorem, wyczerpani trudnym terenem, dotarliśmy z powrotem na skraj hammady, aby spędzić tam noc.

Z tym dniem wiązaliśmy duże nadzieje, liczyliśmy na to, że zobaczymy rzeczy niezwykłe, a tymczasem musieliśmy skapitulować w obliczu ograniczeń, jakie niesie ze sobą nasz projekt. Żeby dotrzeć do miejsc, o których czytaliśmy, musielibyśmy spędzić w tych górach przynajmniej 2-3 dni więcej. Nie byliśmy na to przygotowani logistycznie, nie mamy też tyle czasu. Dokładne podążanie śladami człowieka, który błądził wiele dni po tych górach okazało się dla nas niemożliwe.

Czy tędy jechał pionier?

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV