Dystans: 60 km
Start: 9.20
Koniec jazdy: 22.15
Warunki: (ocena 4) sprzyjający wiatr, teren górzysty – zjazdy i podjazdy.
Ten poranek zapamiętamy smakiem miodu. Wczoraj rano bowiem, gdy przystanęliśmy, żeby obejrzeć żółwia spacerującego po szosie, zatrzymał się obok nas samochód. Jego kierowca wysiadł i natychmiast wyciągnął z bagażnika kilka słoiczków miodu. Witając się, wręczył nam je, mówiąc, że pewnie nam się przydadzą. No pewnie! Podziękowaliśmy, wrzuciliśmy je do sakwy i dopiero grubo po kolacji, gdy już prawie wszyscy poszli spać, przypomniałem sobie o tym słodkim fakcie. Choć nie jestem koneserem miodów, to ten zasmakował mi wyjątkowo. Choć był klarowny, to jednak tak gęsty, że nie sposób wydobyć go ze słoika bez pomocy łyżki. Tej nocy wraz z Marcinem zjedliśmy niemal cały słoik, a wrażeniami z uczty podzieliliśmy z resztą Przerzutek rano. Nietrudno się domyślić, że na śniadanie opróżniliśmy wszyscy kolejne słoiczki. A okoliczności, w których śniadanie to przyszło nam jeść, były wyjątkowe: kawałek za miasteczkiem Qasr Libia, na schodach dawnego tureckiego fortu – obecnie muzeum z unikatowymi bizantyjskimi mozaikami – w otoczeniu soczystej zieleni i kwiatów, zajadaliśmy pyszny, ciepły jeszcze, bo kupiony w piekarni, chleb z naszym złocistym przysmakiem. Westchnień zachwytu nie było końca, tak więc po obejrzeniu mozaik i sąsiadujących z muzeum ruin dwóch kościołów bizantyjskich udaliśmy się w dalszą drogę z mocnym postanowieniem zakupu miodu. Jak na zawołanie, przy drodze pojawiły się stoiska ze sprzedawcami miodu. Widać, że okolica z niego słynie. Niestety, miód okazał się dość drogi (30 zł za średniej wielkości słoik), więc kupujemy z Anią po jednym słoiku z zatopionymi w miodzie kawałkami pszczelego kitu do zawiezienia do Polski.
Po kilku kolejnych kilometrach docieramy do Uadi Al Kuf – słynnego wąwozu, będącego wielką turystyczną atrakcję regionu. Miejsce to ma także związek z libijską historią. Tu bowiem przez wiele miesięcy ukrywał się wraz ze swoimi towarzyszami broni Omar Mokhtar – przywódca ruchu oporu przeciwko włoskim kolonialistom.
Obecnie przeciwległe krawędzie wąwozu łączy wielki nowoczesny most, z którego rozpościera się przepiękna panorama. Jednak aby lepiej poznać to niezwykłe miejsce, trzeba zjechać starą drogą w dół wąwozu. Po przejechaniu na drugą stronę mostu zostawiamy rowery przy posterunku policji i ładujemy się na pakę samochodu, aby następnie zjechać nim serpentynami na samo dno Uadi el Kuf. Oczom naszym ukazują się majestatyczne pionowe skały tworzące zbocza wąwozu, a w nich liczne groty. Wszystko tonie w zielonej roślinności, co nasuwa nam skojarzenie ze znanymi dolinami naszych Tatr. Brakuje tylko szumu potoków, które spływają tu tylko bezpośrednio po opadach deszczu.
Późnym popołudniem docieramy do dużego miasta Al Beida. Po załatwieniu wszystkich spraw (wysyłka relacji, obiad, bankomat, zakupy prowiantu) wyjeżdżamy już całkiem po ciemku z miasta. Ale tuż przed odjazdem dołącza do nas oficer lokalnej jednostki policji turystycznej, aby popilotować nas. Asysta się bardzo przydaje, ponieważ ruch w Al Beidzie jest o tej porze bardzo duży, a wyjazd z miasta nie taki prosty. Po wydostaniu się z miasta policjant cały czas jedzie przed nami, aż do samego Szahat, gdzie zamierzaliśmy znaleźć miejsce na rozbicie namiotów. Tam zostajemy przekazani kolejnemu lokalnemu policjantowi, który za najbardziej odpowiednie miejsce do kampingu wskazuje nam park w bezpośrednim sąsiedztwie ruin najsłynniejszego w Cyrenajce starożytnego miasta – Cyrene.
Zdjęcia z wąwozu Uadi Al Kuf (fot. Dominik Szmajda)