Różowa Hammada i niecodzienne spotkanie z Tuaregami (dzień 44)

2360 km Sztafety
Dystans – 62 km
Start – 09.25
Koniec jazdy – 17.50
Warunki – (ocena 3+ (Ania daje 3–), jazda po piasku, w ciągu całego dnia stopniowo przechodzącego w hammadę. Płasko. Słońce, błękit nieba, początkowo bezwietrznie, popołudniu lekki wiatr w plecy.

Najważniejsze wydarzenia:

Spotykamy Tuaregów

Rozpoczęliśmy etap pustynny – najbardziej oczekiwany przez nas wszystkich. Przed nami odcinek Timsah – Al Fogha, prowadzący przez góry Al Haruj al Aswad. To właśnie tu miały miejsce mrożące krew w żyłach przeżycia Kazimierza Nowaka. Błądząc w labiryncie skał natrafił w końcu na ślady ludzkich stóp. Te nieoczekiwanie zaprowadziły go do groty, w której odnalazł ciała trzech nieszczęśników.

Rankiem, zaraz po śniadaniu, wyruszyliśmy na podbój „naszej” Sahary. Zaczęło się od wysokiego „C” – na dzień dobry ugrzęźliśmy w piachu. Na szczęście ten momentami był na tyle twardy, że po spuszczeniu sporej ilości powietrza z opon dało się po nim jechać. Raz mozolnie posuwaliśmy się do przodu z wielkim wysiłkiem cisnąc na pedały, innym razem twarda powierzchnia „przeraźliwie płaskiego serir” – jak pisał Nowak – pozwalała nam na całkiem szybką i miłą jazdę. Często jednak nieoczekiwanie nasze koła zapadały się w zdradliwym piachu i pomimo najwyższych przerzutek (z Sahary), pomimo rozpaczliwych prób utrzymania się na rowerze owocujących piaszczystymi młynkami, musieliśmy w końcu kapitulować i zsiadać z rowerów aby pchać je sposobem Nowaka. Tym niemniej posuwaliśmy się do przodu po zanikającym szlaku, który nie wyglądał na zbytnio uczęszczany. Tymczasem…

Pióropusze młodych palm wyrastają ze starych korzeni

KWADRANS PO TRZYNASTEJ, W WYNIKU NIEZWYKŁEGO ZBIEGU OKOLICZNOŚCI, NIEBIESKI POJAZD MECHANICZNY DOMNIEMANEJ MARKI TOYOTA, PAMIĘTAJĄCY CO NAJMNIEJ CZASY ZIELONEJ REWOLUCJI, JADĄCY Z PRZECIWKA Z PRĘDKOŚCIĄ OK. 35 KM/GODZ., NAPOTYKA NA SWEJ DRODZE CZTERY TRZYKOŁOWE JEDNOŚLADY DOMNIEMANEJ MARKI BRENNABOR (+ EXTRAWHEEL). POJAZDY ZATRZYMUJĄ SIĘ, GAŚNIE SILNIK TOYOTY, OPADA KURZ Z ROWERÓW. CISZA. Z AUTA WYCHODZI ZDUMIONY TUARESKI KIEROWCA WRAZ Z TOWARZYSZĄCYM MU RÓWNIE ZDUMIONYM OJCEM – OBAJ W TURBANACH. NASTĘPUJE GRZECZNOŚCIOWE POWITANIE, KTÓRE OSTATECZNIE PRZECHODZI W POGAWĘDKĘ NA ZDERZAKU. SPOTKANIE KOŃCZY SIĘ NIEODPŁATNYM PRZEKAZANIEM PRZEZ TUAREGÓW DÓBR W POSTACI WODY I OPAŁU. OBYDWIE KARAWANY ROZJEŻDŻAJĄ SIĘ Z POCZUCIEM ZADOWOLENIA I JESZCZE DŁUGO ROZPAMIĘTUJĄ TO NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE.

Późnym popołudniem wiatr w plecy zaczął się wzmagać, a nawierzchnia terenowej drogi zrobiła się komfortowo twarda. Pomimo całodziennego zmęczenia, wykorzystaliśmy te warunki, aby dobić do 60 km i tym samym przekroczyć o 10 km zakładane na ten dzień minimum. O zachodzie słońca hammada przybrała delikatny różowy kolor. Tak też nazwaliśmy dzisiejszy obóz – Różowa Hammada.

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV