Dystans – 25 km
Start – 19.35
Koniec jazdy – 21.30
Warunki – ocena 4, słaby sprzyjający wiatr, jazda po zmroku, niebezpieczne dziury na szosie co jakiś czas.
Rankiem dzielimy się obowiązkami – wraz z Lajborem i Kasprem urządzamy przed domem Hameda warsztat rowerowy. Fadel załatwia w mieście nowe dętki i inne drobne sprawy, Ania przepisuje swój dziennik w kafejce internetowej. Tego dnia w planie mamy jeszcze zwiedzanie starego miasta i dokończenie wysyłki naszej relacji dla Was. Sporo tego, ale chcemy ze wszystkim zdążyć i wyjechać stąd jeszcze za dnia – termin końca naszego etapu zbliża się nieubłaganie.
Rano jako pierwszy wychodzę na zewnątrz, aby przymierzyć się do naszych rowerów. Po krótkiej chwili wita mnie Hamed, przybyły w towarzystwie sędziwego pana. Przy pomocy kilku słów, posiłkując się gestami, tłumaczy mi, że ten oto człowiek… PAMIĘTA NOWAKA!!! Natychmiast biegnę do pokoju po książkę Rowerem i pieszo…, zrywam wszystkich na równe nogi, krzykiem wyciągam Kaspra z łazienki i po chwili wszyscy witamy się z nowoprzybyłym z aparatami i kamerą w ręku, chłoniemy łapczywie każdą sekundę tego, co właśnie ma miejsce.
Saleh Ali Badran ma 84 lata i jest wujkiem Hameda. Choć zgarbiony i podpierający się laską, jednak ma dziarskim usposobienie. Z uśmiechem ściska nam ręce. Pokazuję mu egzemplarz książki. Chwyta ją obiema dłońmi, spogląda na okładkę z widniejącym wizerunkiem Kazika pchającego rower i wnet na twarzy staruszka maluje się obraz zdumienia i radości.
Tak! To on! Pamiętam tego człowieka! Zaczyna z przejęciem opowiadać o Nowaku przywołując wspomnienia sprzed ponad 70-ciu lat. Spoglądam dookoła siebie, upewniam się, że Kasper, przyklejony okiem do wizjera kamery, rejestruje tę niecodzienną chwilę, że Ania robi zdjęcia. Nic nie może umknąć naszej uwadze! Wyciągam dodatkowo swój telefon włączając dyktafon. Fadel, tłumacz! Tłumacz wszystko!
Stary Saleh, żywo gestykulując opowiada, że ten człowiek przybył do Zellah z Fezzanu, że zabłądził w Harugach, że dotarł tu zupełnie wyczerpany, że miał ze sobą tylko przewieszony przez ramię tobołek, jak lokalni wędrowcy, że wszyscy w oazie nie mogli się nadziwić jak ten człowiek zupełnie sam, bez wielbłądów, karawany, dotarł tu żyw przez góry, sensację budząc swoim dwukołowym pojazdem. Wreszcie, że mówił biegle zarówno po włosku jak i po arabsku. Saleh, mimo że w tym czasie był zaledwie 8 letnim chłopcem, to zapamiętał całkiem sporo szczegółów. Wielokrotnie podkreślał, że Nowak robił wrażenie bardzo mądrego i inteligentnego człowieka, budząc powszechny podziw i szacunek wśród tutejszych. Słuchałem tej opowieści z takim wzruszeniem, że ciężko mi było wykrztusić dodatkowe pytania. Wszyscy z zapartym tchem słuchamy tej nadzwyczajnej opowieści. Po południu spotykamy się ponownie. Przygotowano dla nas poczęstunek. Saleh dopytuje o relację Nowaka z Zellah – czytamy i tłumaczymy mu całe fragmenty.
Pyta nas o dalsze losy Nowaka, a gdy opowiadamy pokrótce jego całą afrykańską trasę i szczęśliwy powrót do kraju, jest bardzo zadowolony. Nasz towarzysz cieszy się z tego spotkania w równym stopniu jak my. Twierdzi, że wielokrotnie w swoim życiu myślał o dalszych losach polskiego cyklisty i nigdy by nie przypuszczał, że przyjdzie mu tyle lat po tamtych wydarzeniach spotkać młodych ludzi – rodaków Nowaka – którzy opowiedzą mu dalszy ciąg jego losów.
Podpisuje się nam w naszej książeczce-pałeczce łacińskimi literami – pisać nauczył się we włoskiej szkole. Zagadywał nas też od czasu do czasu po włosku właśnie. Na koniec wręczamy mu jeden egzemplarz „Rowerem i pieszo…” przeznaczony na prezent na okoliczność wyjątkowych spotkań. Jednak w najśmielszych marzeniach nie sądziliśmy, że przyjdzie nam go wręczyć człowiekowi, który był świadkiem afrykańskiej podróży Kazimierza Nowaka.
Saleh żałuje, że nie zostaniemy jeszcze kolejnego dnia. Wyciąga zwitek banknotów i wręcza 20 dinarów Hamedowi instruując go przy tym po arabsku. Potem okaże się, że są to pieniądze przeznaczone dla nas na zakupy spożywcze na kolację, które na sam koniec naszego pobytu w Zellah przekaże nam Hamed.
Tymczasem wybieramy się wszyscy do fortu, skąd najpewniej Kazik zrobił zdjęcie oazy Zellah. Saleh żegna się tu z nami, życząc powodzenia całej sztafecie. Podchodzi do swojej starej terenowej Toyoty – pięknej w swej surowości – jakby napisał Nowak, otwiera drzwi, rzuca swą laskę na pakę, sprawnie wsiada za kierownicę i odjeżdża machając nam ręką na pożegnanie.
Dominik Szmajda
He remembers Nowak.
At the end of the Libyan lap, the cyclists meet a man who …met Kazimierz Nowak. The travellers are heading Egypt, where the second part of their trip will end.
A small bush of acacia changes into the Christmas tree. There are some fruit, roots of ginger, a small bell, balls made of desert watermelons and cans’ covers are there too.
Poles gather around the fire place, singing “Silent Night”. This Christmas Eve night on the desert is silent indeed. Even the wind has calmed down.
Next day, on Christmas, everyone suffers from the difficulties of travelling across the Sahara. The sandy route winds by turns with rocky hummocks. Sometimes there is no help for it – it is necessary to alight from the bikes and push it for many kilometres.
Tortures for muscles are made up for the treat for eyes. Even the best pictures are not able to show the impressions that you get while being by yourself with this sand, rocks, stones, with those colours, sky and space.
Can those resources be named a desert? – Dominik wonders.
A variety of desert seems to be boundless. The only things to be missing are human beings. Cyclists roughly wander for the last 8 kilometres of sandy road. Further, to Zellah, there is asphalt.
In town, Ania gets a chance to visit the women while they prepare a meal. It is a windfall, as in Libya women do not attend the meetings with guests, they are not introduced to them – as if they do not exist.
In Zellah there is another surprise waiting for the Poles. They find a man who remembers Nowak. His name is Salah Ali Badran. He was six when he saw the Polish cyclist. He looks at the book cover with Kazimierz picture; he ponders and then shouts.
Yes, that’s him- then he starts to tell with feeling about the strange Pole’s visit which took place nearly 80 years ago.
He for sure remembers that Nowak came to Zellah from Fezzan; that he was lost in Al Haruj al Aswad and that he came here almost exhausted; all the people in oasis couldn’t believe, how this man – completely alone, without camels and caravan – had came here surprising everyone with his two wheel vehicle. It wouldn’t cross Salah mind that he could hear about Nowak further lots.
Maradah, the place where Nowak came tired of desert, is still to reach. From there, he wanted to go across the Sahara to Gialo; however the Italians made him change his plans and forced him to travel through the capital city of Cyrenayca, along the cost.
– The best time to go on Sahara is winter, between November and January. Before that, there are unbearable heats; during the spring – sandy storms. According to the Sahara culture it is a bad form to travel wearing shorts – that is why it is good to have long, light trousers – Dominik explains.
After weeks spent on the desert, the Poles admire the seaside, breathing with fresh air. New Year Eve is celebrated with Libyan scouts in Bengazi, the old capital city of Cyrenayca. Thanks to the scouts’ help, they give an exhaustive interview to the Quryna daily newspaper. After that, the Poles rush to the rich green chain of Jebel Al-Akhdar mountains.
Ricorda Nowak
Alla fine della tappa libica i ciclisti incontrano un uomo che… ha incontrato Kazimierz Nowak. I viaggiatori si avvicinano a Egitto, dove finirà la seconda tappa della spedizione.
Un cespuglietto d’acacia viene transformato in un albero di Natale. Lo decorano con frutta, radici di zenzero, campanello e palle, invece di vetro, fatte di piccole angurie desertiche e di coperchi di conserve.
I polacchi si riuniano attorno il fuoco e cantano canto natalizio ”La notte placida”. Questa notte di vigilia passata qui al deserto è davvero silenziosa. Anche il vento ha smesso di tirare.
Il giorno seguente, il Natale, tutti provano dolorosamente le pene del viaggiare attraverso il Sahara. Un intinerario sabbioso framezza con dei poggi rocciosi. A momenti non c’è verso – è necessario scendere dalla bici e spingerla alcune decine di metri.
Una tortura per i muscoli viene ricompensata da una festa per gli occhi. Anche la migliore fotografia non sarebbe in grado di esprimere le sensazioni provate dal contatto con questa sabbia, sassi, rocce, colori, cielo e spazio.
-”Ma si può chiamare questa ricchezza della natura il deserto?” – si riflette Dominik.
La varietà del deserto sembra non avere limiti. Una sola cosa che manca qui è la gente. I ciclisti percorrono ultimi 8 chilometri della strada sabbiosa con fatica. Più in avanti, fino a Zillah, c’è un asfalto. In città Ania riceve la proposta di visitare le donne che preparano il pasto. È una buona occasione perché in Libia le donne non frequentano gli incontri con ospiti, non vengono presentate a nessuno, come se non esistessero.
Un’altra sorpresa aspetta ai Polacchi a Zellah. Là si ritrova un uomo che… si ricorda di Nowak. Questo uomo si chiama Salah Ali Badran. Aveva solo sei anni quando ha visto il ciclista polacco. Ora guarda la copertina del libro con la foto di Kazimierz, pensa un po’ e grida:
-”Si! È lui!” – e comincia a raccontare della visita di uno strano polacco che aveva luogo quasi ottanta anni fa.
Si ricorda bene che Nowak è arrivato a Zellah dal Fezzan, che ha sbagliato la strada a Harugach, che è giunto totalmente esausto , che tutti in un’oasi si meravigliavano come un uomo completamente solo, senza i cammelli, il carovano è riuscito a raggiungere la loro oasi, suscitando sensazione con il suo veicolo a due route. Salah Ali Badran non supponeva che un giorno avrebbe sentito ancora delle sue venture ulteriori.
Davanti a loro Maradah – una città alla quale Nowak è giunto esausto dal deserto. Da quella città voleva dirigersi di seguito a Gialo attraverso il Sahara, ma gli Italiani gli hanno fatto cambiare i piani e viaggiare al capoluogo di Cirenaica lungo la costa.
– ”Il meglio è di viaggiare attraverso il Sahara durante l’inverno, tra novembre e gennaio. Prima, ci sono dei caldi insopportabili, e all’inizio di primavera cominciano le tempeste arenose. Nella cultura del Sahara non è ben visto andare con i pantaloni corti – perciò è bene avere i pantaloni lunghi ma vaporosi” – consiglia Dominik.
Dopo settimane passate al deserto i Polacchi ammirano dei paessaggi marittimi, respirano un’aria fresca. Festeggiano il Capodanno insieme con gli ”scout” libici a Bengazi, il capoluogo dell’antica Cirenaica. Grazie al loro aiuto concedano un’intervista esauriente al giornale Quryna. Subito dopo corrono verso la catena dei monti succosamente verdi – Jebel Al-Akhdar.
Il se rappelle de Nowak
A la fin de l’étape libyenne les cyclistes rencontrent un homme qui… avait rencontré Kazimierz Nowak. Les voyageurs s’approchent à l’Egypte où la deuxième partie de leur excursion arrivera à sa fin.
Un arbuste d’acacia devient un arbre de Noël. Il est vêtu des fruits, des rhizomes de gingembre, une petite clochette et les boules de noël faites à partir des petites pastèques de désert et aussi des opercules des boites de conserves.
Les Polonais se sont groupés autour du feu de camp et chantent la « Douce Nuit ». Cette nuit de réveillon de Noël sur le désert est vraiment douce et silencieuse. Même le vent s’est calmé.
Le lendemain, le jour de Noël, tout le monde sente les incommodités déchirantes du voyage dans le Sahara. La piste serpente entre l’espace sableuse et les collines rocheuses. Des fois on ne peut faire autrement que descendre des vélos et les pousser quelques dizaines des mètres.
Ce martyre pour les muscles est récompensé par les paysages tellement attrayant pour les yeux. Même la photo la plus belle au monde ne pourrait pas refléter les impressions que l’on peut avoir en touchant ce sable, ces pierres et roches, ces coloris, ce ciel et cet espace.
– Peut-on appeler un désert une telle richesse de la nature? – Dominik se demande.
La diversité du désert semble ne pas avoir de limite. La seule chose qui manque ce sont les gens. Les cyclistes prennent avec la fatigue les derniers 8 km de la route sableuse. Après – jusqu’au Zellah – il y aura de l’asphalte. Dans la ville Ania reçoit une proposition de faire une visite chez les femmes qui préparent le repas. C’est une sacrée occasion car en Libye les femmes ne prennent pas partie dans les rendez-vous avec les invités, elles ne sont pas présentées, tout simplement – comme elles n’existaient pas.
Ce n’est pas la seule surprise qui attend les Polonais à Zellah. Ils y rencontrent un homme qui… se rappelle de Nowak. Il s’appelle Salah Ali Badran et en moment où il a vu le cycliste polonais il n’avait que 6 ans. Il regarde la couverture du livre avec la photo de Kazimierz dessus, il médite un peu et cri :
– Oui ! C’est lui ! – et il commence à raconter en étant excité la visite d’un Polonais bizarre d’il y a plus de quatre-vingt ans.
Il est sur qu’il est venu à Zellah du côté de Fezzan, qu’il s’est trompé de route à Harugah, qu’il est arrivé ici complètement épuisé et que tout le monde dans cette oasis était absolument étonné comment cet homme est arrivé ici – seul, sans les chameaux ni caravane en plus sur un objet à deux roues extraordinaire. Il n’a jamais pensé qu’il aurait entendre encore les échos de sa vie.
Avant eux Maradah, une localité à laquelle Nowak est arrivé épuisé par le désert. A partir de ce lieu là il voulait prendre la direction de Gialo, toujours par le désert mais les Italiens l’ont forcé de changer ses plans et de voyager via la capitale de Cyrénaïque, le long de la côte.
– Le meilleur temps pour traverser le Sahara c’est entre le novembre et le janvier. Plus tôt il y a la canicule insupportable et avec le début du printemps ce sont les tempêtes de sable qui commencent. Selon le code de comportement saharien il est très mal vu de voyager en pantalon court – c’est pourquoi il est bien d’avoir une paire de pantalon long et léger – conseille Dominik.
Apres des semaines passées sur le désert les Polonais admirent les paysages maritimes, ils respirent avec de l’air frais. Ils fêtent le réveillon du Nouvel An avec les scoutes libyens à Bengazi – la capitale de l’ancienne Cyrénaïque. Avec leur aide ils donnent un interview détaillé au journal Quryna. Juste après cela ils courent dans la direction des verts montagnes de Jebel Al-Akhdar.
W odpowiedzi na komentarz z Libii – dziękujemy za tą uwagę i poprawiamy: Pan Saleh Ali Badran, a nie Salah Ali Badran.
شكلاكم علي الاستطلاع المقدمه الجميله نرجو منكم تزويدنا بصور اكتر عن زله >تصحيح اسم صالح علي بدران> بدل صلاح) ……. اشكركم