Slalomem przez jęzory czarnej lawy (dzień 49)

2614 km
Dystans: 40 km
Start: 13.00
Koniec jazdy: 18.00

Warunki: (ocena 3+) lekki sprzyjający wiatr. Początkowo dobra gruntowa droga, ostatnie dwie godziny to przedzieranie się przez magmowe skały. Niebo lekko zachmurzone.

Dzieci są nieśmiałe ale ciekawskie (fot. Dominik Szmajda)

Poprzedniej nocy radośnie i długo świętowaliśmy uratowanie Mediny. Towarzyszył nam także Mohammed (kierowca pustynny z Uadi Tour), który specjalnie przyjechał spotkać się z nami do Al Foghi. Przedpołudnie zeszło nam na przygotowaniach do drugiego „odcinka specjalnego” – Al Fogha–Zellah. Zajechaliśmy pod sklep Abdul Karima, aby zrobić zakupy – bądź co bądź – przedświąteczne. Ostro przetrzebiliśmy sklepowe półki z towaru. Nasze rowery na zewnątrz sklepu wzbudziły spore zainteresowanie dzieci wracających z pobliskiej szkoły. Dzieci, jak to dzieci – zawsze żywo reagują na niecodziennych przybyszów. Jednak te panicznie bały się naszych aparatów. Trzeba było wielu starań, a także pomocy nauczyciela, aby je z nami oswoić i sfotografować kilku chłopców z drewnianymi tabliczkami z własnoręcznie przepisanymi wersetami Koranu.

W końcu dobrze wyekwipowani, w składzie czterech cyklistów, dwóch samochodów (Mohammed zdecydował się nam towarzyszyć aż do Zellah) i trzech kierowców (Lajbor wkupił się w łaski Mohammeda na tyle, że ten pozwolił mu prowadzić swojego 4-litrowego Land Cruisera po pustyni), ruszamy na ostatnią terenową przeprawę w Libii.

Po dwóch godzinach docieramy znów do Harugów Czarnych. Ich skraj z naszej perspektywy wygląda jak skraj asfaltowej drogi, tyle że w dużym powiększeniu. Tworzy go zastygła czarna magma, która kiedyś musiała dotrzeć do tego miejsca po erupcji oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów wulkanu. Wdrapujemy się na kilkumetrową skarpę i oczom naszym ukazuje się krajobraz iście kosmiczny: stoimy na olbrzymim, ciągnącym się aż po horyzont płaskowyżu, który tworzy czarna jak węgiel zastygła skorupa skalna.

Niegościnna lawa utrudnia jazdę (fot. Dominik Szmajda)

Na każdym kroku widoczne są liczne pęknięcia i głębokie szczeliny z piaszczystym dnem oraz majestatyczne spiętrzenia magmy, tworzące poszarpane szczyty. Spacerując po tym osobliwym cudzie natury, natrafiamy na obszerne dziury w tej strukturze, wyglądające niczym stawy i jeziora o jasnych piaszczystych dnach, otoczone stromymi brzegami czarnych skał, z zabłąkanymi pojedynczymi drzewkami wszędobylskich akacji. Wędrując dalej, dotrzeć można na skraj całych niby-mórz i oceanów, wraz z zatokami i plażami, o płaskich jak stół, piaszczystych powierzchniach, zamkniętych pomiędzy olbrzymimi jęzorami zastygłej czarnej materii. Otoczenie, w jakim się znaleźliśmy, nasuwa nieodparte wrażenie przebywania na jakiejś obcej, pozbawionej życia odległej planecie.

Żałuję, że nie możemy zapuścić się w głąb tego Czarnego Lądu. Po cichu liczę na to, że może kiedyś tu wrócę, pieszo, na wędrówkę z plecakiem. Byłoby wspaniale! Treking w Harugach Czarnych…

Tymczasem kończymy krótką przerwę i ruszamy dalej hamadą, wzdłuż naszej asfaltowej skarpy, aby pod koniec dnia odbić w prawo skalistym szlakiem i znów wedrzeć się do magicznej krainy. Jazda rowerem po tych skałach technicznie jest bardzo trudna, ale lubiącym takie urozmaicenia przyniesie wiele przyjemności. Z satysfakcją zauważamy, że tym razem posuwamy się szybciej niż samochód Hamida, który musi niezwykle uważać na liczne przeszkody. Szlakiem tym zwykle jeżdżą myśliwi, którzy polują w Harugach na gazele i uaddany. W końcu docieramy do małego piaszczystego oczka pośród skał i tam postanawiamy spędzić noc.

Dominik Szmajda

I znów hammada (fot. Dominik Szmajda)

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV