Krótkie podsumowanie minionego tygodnia – 426km w 5 dni, czyli nasze rekordy (96-103 dzień sztafety, 8-15 luty 2010)



Jakub Pająk:

Moja rola w tym teamie polega m.in. na planowaniu i podtrzymywaniu ekipy na duchu. Dlatego jak mówię: za następną górką na pewno jest wioska, to możecie być pewni, że będzie… Podjazd 12km, słońce w zenicie na karku i wiatr w gębę. No i wioska, za jakieś 3 podjazdy i 40km. Jak głośno pomyślę: nie kupuję napoju w arabskim PGR, to będzie większa mobilizacja na dotarcie do sklepu z prawdziwego zdarzenia. Możecie się spodziewać 15km pchania ciężkiego roweru z przyczepką przez piachy. Oczywiście, w palącym słońcu… Moja rola w tym teamie polega na wyprowadzaniu ludzi na manowce…

Grzegorz Król:

Ja to się poczułem w Wadi Halfie, jakby mi ktoś z otwartej w pysk przyłożył, bez uprzedzenia. Szybko znaleźliśmy winowajcę – Chińczyka, który drogę z asfaltu zbudował i sprawił, że „train don’t working”, jak nam to szybko pojaśniono. To co było robić, siadłem z chłopakami na rower i dzielnie pedałowałem te cztery setki przez pustynie, bijąc wszelkie dotychczasowe rekordy w swoim życiu. Są wśród nich takie chociażby dokonania, jak pięć dni jazdy rowerem pod rząd, 70km bez śniadania na dwóch kroplach wody i megarzut oponą w dal. Przy okazji szybko opanowałem wszelkie techniki gimnastyczno-relaksacyjne, dzięki czemu mój kręgosłup nie pękł zaraz na pierwszym podjeździe. Mało skromnie dodam, że jesteśmy wielcy i niepokonani. Chińczyku, strzeż się. Dookoła islam, drugiego policzka nadstawiał nie będę…

Zbyszek Gałęza:

Rekord rekordów podczas pierwszej odsłony etapu sudańskiego zdecydowanie należy do drogi. Chińska precyzyjna wstęga ograniczona, a jakże, żółtymi liniami prowadziła nas przez najpiękniejsze zakątki doliny Nilu. Dzięki sprytnie przemyślanej trasie, omijającej tereny rolnicze, mieliśmy okazję zapoznać się z większością okolicznych pagórków, serwujących zapierające dech podjazdy pod wiatr. Co za tym idzie, nie dane nam było podziwiać szerokiej wstęgi najdłuższej rzeki świata. Ponad cztery setki małych przyjaciół ustawionych w równych odległościach, informowały o mijających kilometrach. W tym momencie nie sposób nie wspomnieć o najdłuższym postoju przydrożnym, który nomen omen wypadł na słupek … 666. Na rekordową uwagę zasługuje także najciekawszy artefakt pozostawiony przez budowniczych, jakim była stara betoniarka. Dzielnie się spisała blokując południowe słońce na 3 gorejące głowy.

Piotr Strzeżysz z Rafierią:

Przez pięć dni pobijałem rekordy cierpliwości, czekając na kolegów robiących przerwę na papierosa co kilkanaście kilometrów. Tyle o rekordach. Poza tym jest zajebiście.

 

Comments are closed.

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV