Dobijając do przystani w Wadi Halfa połączyliśmy się on-line z Radio Szczecin. Jeszcze z promu opowiedziałem o naszych planach na najbliższy czas. Rozdzielamy się, połowa z nas pojedzie pociągiem do Atbara – wiernie po trasie Nowaka, zaś druga rowerami wzdłuż Nilu, czyli zapewne tak jakby pojechał Kazik, gdyby go nie przymuszono do kolei. Tak, taki był plan, tak, mówiłem o planach i to pewnie był błąd… Teraz wiem, że to było tylko zamierzenie, lecz w tańcu Afryka poprowadziła inaczej.
Już w drodze z portu do miasteczka zastanowiło mnie, dlaczego nie ma pociągu, który zsynchronizowany jest od zawsze z promem. Pomyślałem jednak, że tutaj wszystko jest wtedy, kiedy ma być, więc może przyjedzie później. Po rejestracji na policji usiedliśmy na herbatce (w Sudanie panuje prohibicja) i wtedy uderzyła nas ta piorunująca nowina…
– nie ma pociągu
– o.k., a jutro?
– nie ma dzisiaj ani jutro
– a kiedy jest w tym tygodniu?
– nie ma w ogóle, zlikwidowano połączenie…
– ale jak to zlikwidowano, niemożliwe, może jest jakiś towarowy chociaż (iskierka nadziei:).
Niedowierzając wróciliśmy na dworzec kolejowy Wadi Halfa – pociągu nie ma, wagonów też nie za bardzo i w ogóle wszystko pozamykane na cztery spusty… To chyba faktycznie na pociąg nie mamy co liczyć (czyżby linię Wadi Halfa-Atbara zamknięto 2 tygodnie temu???, po otwarciu asfaltowej szosy wzdłuż Nilu), ale co w takim razie dalej? Jechać wzdłuż torów przez płaską, beznadziejnie nieciekawą pustynię, gdzie najbliższa studnia jest za 400 kilometrów? Sięgnęliśmy po książkę Nowaka i po chwili mieliśmy jasność, co dalej. „Tak więc wbrew woli jechałem pociągiem, choć wolałbym drogę tę przebyć rowerem i zobaczyć Pustynię Nubijską”. Zatem wbrew woli, a może raczej planom naszej dwójki pojedziemy na rowerach, ruszymy na szlak, którego możliwość podziwiania odebrano Nowakowi 78 lat temu. Na trasę wierną Kazikowi wrócimy w Atbara, po przejechaniu 700 km zamiast 600 km.
pjk