Gobabis? Tam nic nie ma!

– Do Gobabis? A po co do Gobabis? Tam nic nie ma! – zdumiala sie Polka mieszkajaca w Windhoek, gdy zdradzilismy jej nasze plany.
A jednak cala nasza konna druzyna w skladzie wzmocnionym przez Adama Smaruja z polskiej rodziny, ktora ugoscila nas w Windhoek z niezmierzona wprost serdecznoscia pokonala tych 200 km i oto jestesmy w Gobabis juz drugi dzien, obozujemy nad zalewem na rzece Nossob i juz samo to miejsce pelne ptakow, slonca i wiatru warte bylo wyprawy.
Jednak jako, ze nie jestesmy w Namibii po to tylko, by wsluchiwac sie w plumkanie, miauczenie i beczenie tutejszych ptaszkow udalismy sie do miasta na poszukiwanie miejsc zwiazanych z pobytem Kaizmierza Nowaka. Podroznik spedzil tu kilka dni w sierpniu i wrzesniu 1934 roku. Jak kazdy wie najlepszym miejscem, w ktorym mozna dowiedziec sie czegokolwiek o wydarzeniach sprzed 77 lat jest dom szczesliwej starosci, tam wlasnie skierowalismy swe kroki.Tak sie zlozylo, ze w budynku tym w czasach KAzimierza Nowaka znajdowala sie misja katolicka i tu wlasnie podroznik leczyl obolale siedzenie po tygodniowym rajdzie konnym z fermy Gumuchab.Jak zareagowal na nasz widok Coen Meyer menadzer domu, co nam opowiedzial Jacubus von Schalkwyk, 92 letni pensjonariusz i dlaczego wprost z domu pomaszerowalismy na komisariat, a potem do sadu, nastepnie do centrum badan weterynaryjnych, gdzie spotkalismy starego znajomego zupelnie niespodziewanie…o tym wszystkim opowiem w kolejnej relacji.A teraz wspomniec musze o fantastycznie milym spotkaniu z pania Betty i panem Gurilla w Wydziale Historii Muzeum Narodowego w Windhoek.Pod koniec tego roku, tak sie umowilismy, otworzymy wystawe zdjec Kazimierza Nowaka w ich sali w Alte Feste, najstarszym budynku w Windhoek. Wtedy tez najpewniej odslonimy tabliczke poswiecona wyprawie Kazimierza Nowaka w Windhoek.- To bedzie prawdziwy hit, to dopiero strzal w dziesiatke – wzdychal pan Gurilla, gdy kopiowalem zdjecia Kazimierza Nowaka na jego laptopa.
Coz jeszcze?W pierwszych dniach naszej wyprawy dla sprawniejszej organizacji podrozy wybralismy zarzad etapu konnego przez Namibie.Prezesem jednoosobowego zarzadu zostal 8miesieczny Jonasz, ktorego wrazenia z afrykanskich wojazy mozecie sledzic na www.isladelsol.pl. Tam poczytacie, dlaczego za preziem wszyscy sie ogladaja i o spotkaniu z prawdziwa niepluszowa zyrafa.
A ja odezwe sie pewnie z okolic Leonardville za pare dni. Ruszamy tam jutro o poranku!
Pozdrawiam! Lukasz Wierzbicki

Jeden komentarz / One Response to “Gobabis? Tam nic nie ma!”

  1. Filip pisze:

    Super! Nie moge się wprost doczekać tej relacji. Pozdrowienia dla Pana przezesa i całej jego świty 🙂

Design: ITidea
Hosting: Seetech - Wdrożenia Microsoft Dynamics NAV