24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki24ego dnia wyprawy nad brzegiem Atlantyku na chwile z podroznikow zamienilismy sie w turystow. Po zmudnej, acz zapierajacej dech w piersiach przeprawie przez Damaraland, kraine glazow unoszacych sie w powietrzu, odpoczywamy w Swakopmund. Jeszcze nie pora na relacje, podsumowania i podziekowania… Ale moze choc kilka slow, by zaspokoic ciekawosc najbardziej niecierpliwych.
Wszystko od samego poczatku wydawalo sie wielce karkolomne. Ot, chocby rekordowa rozpietosc wieku uczestnikow naszego etapu… 51 lat! I niemowle do Afryki?!
– Nie boicie sie, Panstwo? – spytala mila pani na lotnisku odprawiajac nasze bagaze do Windhoek.
– Wcale! – zaprzeczylismy, a ruchoma tasma zabrala nabrzmiale plecaki… do Namibii.
Bez sponsorow, ale ze wsparciem znajomych i przyjaciol.
No i jeszcze te konie! Jak!? Rowerem, to jasne, ale konmi?
A tymczasem wszystko poszlo jak po masle. Jak bardzo po masle opowiemy niebawem. O tym jak tanczace strusie witaly nas o poranku, o koncercie pracownic fabryki jedwabiu i innym fortepianowym w samym srodku buszu. poznacie mieszkancow tych stron, ich historie, radosci, troski i przepisy kulinarne. Za kilkanascie dni, gdy wrocimy.
Nie pisalismy na biezaco gdzie jestesmy i co robimy, bo zal nam bylo kazdej chwili. Telefon i komputer dzialaja tu w Afryce, ale nie maja tak wielkiego znaczenia. Email, ktory wyslalem na farme Galton na tydzien przed wylotem do Namibii dotarl do celu po miesiacu, gdy my zegnalismy sie juz z goscinnymi farmerami!
Opowiemy za kilkanascie dni. Nasze kochane klacze, Manoko i Future beda wypoczywac w stajni skubiac suche trawy, foki beda wygrzewac sie na skalach, gepardy wylegiwac na sawannie, wiatr bedzie szumial nad skamienialymi drzewami liczacymi sobie 250 000 000 lat… Tych kilkanascie dni spoznienia naszych opowiesci nie bedzie mialo najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie!
Lukasz Wierzbicki
Witam! W odpowiedzi na wyczuwalną w komentarzach „Misia” gorycz, czy wrecz irytację, że nikt z uczestnikow etapu nie składał na bieżąco meldunkow, przypominam, że nie to było celem naszego wyjazdu. Kazdy z nas wolal przezywac afrykanska przygode, niz spedzac czas w kafejkach internetowych, ktorych zreszta w rejonach, po ktorych podrozowalismy, nie bylo 🙂 Po drugie zapewniam, tu mówie za siebie, ze podrozujac z kilkumiesiecznym dzieckiem bedziecie raczej poswiecac swoj czas jemu, niż żądnej gorących newsów „opinii publicznej” 😉 Etap zakonczyl sie przed chwilą, jego uczestnicy wlasnie dotarli lub docieraja do swych domów. Pozdrawiam serdecznie! Łukasz
Tego akurat nie wiadomo… trzeba czekac, cytując tate lidera etapu: „Jest czas podrozy, bedzie czas pisania.” nam nie pozostaje nic innego jak miec nadzieje, ze kiedys dowiemy sie czegos wiecej o etapie konnym niz to, ze sie odbyl.
Czyli etap konny już się zakończył?
chętnie przeżyję Namibię jeszcze raz! 🙂 teraz z konnej perspektywy 🙂
Zawsze czytasz po fakcie 😉 czasem dzien po fakcie, czasem tydzien… Naszym celem nie bylo nigdy relacjonowanie gdzie jestesmy I co robimy, dzien po dniu. Nie mielismy obsesji laczenia sie na biezaco, poza tym w tych warunkach, w tych miejscach byloby to b czasochlonne, a nam szkoda bylo tego czasu. Jest czas podrozy, bedzie czas pisania. A jesli zaczniemy pisac z oddechem I refleksja, relacje tylko na tym skorzystaja I – mam nadzieje – beda ciekawsze. Pozdrawiam! Lukasz
napięcie rośnie, szkoda, że nie możemy śledzić waszej drogi na bieżąco, czytanie „po fakcie” to już nie będzie to samo…
ale musiało byc pieknie:)